sobota, 19 grudnia 2015

Rozdział 19

                            " To może, się zle skończyć. "




-Ej... Cii spokojnie,-złapałem ją za rękę-spokojnie, powiedz mi. 
-Bo lekarz, powiedział, że-spojrzała na mnie, i zacisnęła mocniej moją rękę-bo powiedział, że mogę...że ja.
-Ciiii, już spokojnie-wtuliłem się w nią.
-Bo lekarz powiedział, że ja mogę stracić, tą kruszynkę, co noszę pod sercem, bo za bardzo się denerwuje. 
***
-Ale. Wiki, proszę Cię obiecaj mi, że już nie będziesz się denerwowała, a ja nie będę Ci dawał ku temu powodów dobrze?? 
-Dobrze, Marco kocham Cię, i chcę już stąd wyjść. Proszę.
-Zobaczę co da się zrobić, a Ty się nie denerwuj, ja pójdę się lekarza zapytać dobrze?
-Mhhhh, tylko wracaj szybko-uśmiechnęła się
-Postaram się kocham Cię. 
Wychodząc z sali, napotkałem czekających Lewandowskich.
-Co z nią?-dopadła mnie Ania
-Ech, nie za dobrze.
-Co jej jest?
-Za bardzo się denerwuję, i może stracić dziecko.
-To wszystko przez Ciebie! Jak jej coś się stanie, to przy okazji tobie też, nie zostawię na tobie suchej nitki!-widać, że Ania się wkurzyła.
-Aniu, spokojnie, zobaczysz, wszystko będzie z nią dobrze, i nie będziesz musiała blondyna ruszać-uspokajał ją Lewy
-Dobra, ja idę do lekarza, bo Wiktoria chcę już stąd wyjść. 
Zapukałem, jak na kulturalnego człowieka przystało do pokoju lekarza. 

-Dzień dobry, ja chciałem się dowiedzieć, co z Wiktorią Pieszą. 
-Ach, tak zapraszam, niech Pan usiądzie-wskazał na plastikowe krzesło.  Więc tak, Pani Wiktoria, trafiła do Nas, z przemęczenia, i stresu. Co ostatnio robiła, że mogła być przemęczona?
-Nic, takiego męczącego, odpoczywała, bo my tutaj przylecieliśmy na krótkie wakacje, i nie miała, żadnych obowiązków, ani nic do robienia, odpoczywała. 
-Dobrze, a czy była taka sytuacja, że zdenerwowała się dość mocno?
-Yyyyy,-podrapałem się po głowie-niestety była. Ale, czy to mogło się odbić, na jej zdrowiu?
-Oczywiście, Panie Marco, Pani Wiktoria, jest u nas na oddziale, bo jej ciaża, jest zagrożona, i proszę mojej pacjentki nie denerwować. Bo to może, się zle skończyć. 
-Dobrze rozumiem, a jeszcze mam jedno pytanie, no może dwa.
-Proszę pytać.
-W jakim czasie moja dziewczyna będzie, mogła wyjść ze szpitala?
-Myślę, że jutro, tzn. jeszcze dzisiaj po południu. A druga sprawa?
-Czy w jej stanie, lot samolotem, nie będzie stanowił ryzyka?
-Myślę, że nie a daleki? 
-No, troszkę do Niemiec.
-To, trochę daleko, powiem tak, jeżeli Pani Wiktoria, zle się poczuje, w trakcie lotu, to proszę z samolotu zadzwonić na pogotowie, aby czekało na pacjentkę na lotnisku.
-Dobrze, dziękuję. Do widzenia.
-Do widzenia 
-I co?
-Ma odpoczywać, i się nie stresować, nawet dzisiaj wyjdzie, stąd. A jak będziemy wracać do domu, i zle się poczuje w samolocie, to od razu mam dzwonić z niego, na pogotowie, aby karetka czekała na nas na lotnisku.
-No, to dobrze, że jest już lepiej, i że lekarz pozwolił, jej yyyy... im na powrót do domu.Blondyno pilnuj się mam Cię na oku.
-Tak wiem Aniu, a może chcesz do niej wejść?
-Wiesz, miałam Cię o to zapytać, ale myslałam, że ty będziesz teraz chciał z nią pobyć.
-Ona teraz potrzebuje kobiecego towarzystwa. A ja teraz muszę się troszkę ogarnąć, i powiem Wam, że momentalnie wytrzeźwiałem. Ha, dobry sposób, na pozbycie się kaca. 
-Dobra, to lecę do niej.
Gdy Ania zniknęła w sali mojej dziewczyny postanowiłem porozmawiać z Lewym.
-Ejj Lewy słuchaj, jak to się stało, że ona zemdlała?
-Chciała, iść Ciebie szukać, ale chcieliśmy ją z Anią zatrzymać. I po jakimś czasie, i tak chciała Cię szukać, to postanowiłem zadzwonić do Ciebie, odeszłem kawałek, i usłyszałem krzyk mojej żony, że Wiki zemdlała, no i dalej wiesz, powiedziałem Ci, i próbowaliśmy ją ocucić. Wiesz co Reus?
-Mhhh?
-Zajefajnie zaczął się, no znaczy nam Nowy Rok.
-Robert, chcę Cię przeprosić, jak by nie moja głupota, to byśmy tuta teraz wszyscy nie siedzieli.
-Stary słuchaj, to owszem jest twoja wina, ale uwierz mi, jeżeli nie chcielibyśmy tutaj być, to byśmy tutaj nie byli. Ale pamiętaj przyjaciele zawsze trzymają się razem. 
-Dzięki,że Nas wspieracie. 
**********************

PRZEPRASZAM!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! No, cóz długo mnie tu nie było, ale miałam problemy ze zdrowiem, od jednego lekarza, do drugiego,szpitale itp. 
 PO DRUGIE! Zbliża się koniec semestru prawda? I ehh trochę ciężko jest w technikum i nie mam tyle czasu na bloga, co kiedyś. Mam nadzieję, że mi wybaczycie ;) I nie zasnęliście, tym powyżej. 
WESOŁYCH ŚWIĄT, i szczęśliwego Nowego Roku. 
P.S. Z Waszymi blogami jestem na bieżąco. Następny rozdział pojawi się DOPIERO w 2016 roku. 

WESOŁYCH ŚWIĄT KOCHANI ;) do następnego ;*





sobota, 17 października 2015

Rozdział 18

     "Musiałem jakoś zbajerować tę recepcjonistkę."  +Proszę przeczytajcie notkę pod rozdziałem




-Wszystkiego najlepszego kochanie-wymruczał mi na ucho
-Wszystkiego najlepszego misiu
Mam nadzieję, że te rok będzie lepszy od poprzedniego, w końcu zaczynamy od zera. 
********

Po tym, gdy powitaliśmy Nowy rok, z powrotem wróciliśmy na salę. Wspominałam już, że Marco nie nie pił? No to teraz się zmieniło, zdążyliśmy zająć swoje dotychczasowe miejsca, a On już zaczął swoją" rundkę", ja nie miałabym nic przeciwko, że chce troszeczkę sobie popić, no ale bez przesady. Już około drugiej w nocy był tak rozkojarzony, że nawet nie wiem, gdzie poszedł. Postanowiłam iść go poszukać. 
-Ooo Robert nie widziałeś Reusa? 
-Nieee a co zaginął?
-No, tak jakby-ech idę dalej szukać
-Czekaj, czekaj, chodz z Nami usiądź, On się znajdzie. 
-Ale...
-No chodz, Marco, nie jest już dzieckiem poradzi sobie, i wróci do Nas. 
-Robert, tak myślisz? No nie wiem-zawahałam się
-Ja to wiem, chodz, no chodz.
Udałam się z Lewym do Naszego wspólnego stolika, tam była już Ania, i obydwoje próbowali mnie zagadać, żebym tylko nie myślała o blondynie, gdzie się podział. 
-Ja, Was przepraszam, ale chyba powinnam iść poszukać Marco, bo naprawdę nie wiem, gdzie jest, i jeszcze w takim stanie. 
-Wiki, echhh dobra chodz zadzwonię do niego, i się zapytam gdzie jest, Ty nie możesz się tak o niego martwić. 
Przystałam na propozycję Roberta, i czekałam kiedy w końcu dodzwoni się do blondyna. 
Halo Marco? Gdzie Ty jesteś?
Tylko tyle usłyszałam, zrobiło mi się ciemno przed oczami, a później usłyszałam jeszcze krzyk Ani. I nic więcej nie pamiętam.

Robert: 

Gdy tylko zadzwoniłem do Reusa, zapytałem się gdzie jest, i usłyszałem krzyk Ani.
-Kochanie co się sta......... 
Zobaczyłem, jak Wiki leży na podłodze-Marco, do jasnej cholery, gdzie ty jesteś Wiktoria właśnie zemdlała, szybko.
Rozłączyłem się i od razu wezwałem karetkę. 
-Ej Wiki, obudz się, słyszysz-potrząsałem nią
Do jasnej cholery, otwórz oczy, słyszysz? Czemu to wszystko was spotyka,ej młoda, no obudz się! Wiki! Nie strasz nas. 
-Gdzie ona jest?-do sali wpadł Marco. Skarbie otwórz oczy słyszysz. Do cholery jasnej, dzwonie po karetkę. 

30 MINUT PÓŹNIEJ:

Marco: 

Właśnie zabrali Wiktorię do szpitala, nic mi nie powiedzieli, no zajefajnie zaczął się nasz nowy rok, kurde. I to wszystko przeze mnie. 
-Marco słyszysz mnie?-potrząsną mną Lewy
-Taaa, jasne,
-Ubieraj się i lecimy do szpitala, no szybko. 
W drodze do szpitala, byłem w innym świecie, cały czas powtarzałem sobie, że z Wiktorią wszystko musi być dobrze. 
-Kurde Lewy, dlaczego te wszystkie problemy spotykają nas? No wytłumacz mi, bo ja tego nie rozumiem! 
-Marco, spokojnie, zaraz będziemy na miejscu, i wszystkiego się dowiemy. Proszę Cię uspokój się, nerwami nic nie pomożesz, rozumiesz? 
-Rozumiem, ale.... no kurde dlaczego co???
-Ja ci na te pytanie, nie odpowiem, musisz sam, pomyśleć
Właśnie podjechaliśmy pod szpital, wyskoczyłem z samochodu, szybciej niż myślałem. Wpadłem do recepcji, i od razu zapytałem o moją dziewczynę. 
-Dobry wieczór, przywieziono tutaj moją dziewczynę Wiktorię Piesze, w której sali jest? 
-Ale Pan jest kimś z rodziny? 
-No mówię cholera jasna, że chłopakiem!
-Przykro, mi nie udzielę Panu takiej informacji, nie jest pan z rodziny.
-Zaraz mnie tu coś, strzeli, jestem jej chłopakiem, i mam prawo widzieć co z nią jest!!
-Ile razy mam panu powtarzać, że tylko rodzinie udzielamy informacji, i niech Pan na mnie nie krzyczy, bo wezwę ochronę. 
-Ale.. 
-Marco spokojnie-zjawił się koło mnie Lewy-Proszę Pani, ja jestem bratem Wiktorii, w której sali leży.
-Na pewno Pan jest bratem? 
-Tak, jestem bratem.
-Dobrze, więc Pani Wiktoria, leży w sali nr. 301, drugie piętro.
-Dziękujemy bardzo.
W drodze na drugie piętro musiałem coś się spytać.
-Lewy..a...a a ty i Wiki, naprawdę jesteście rodzeństwem??
-Co? HAHA! Nie no co ty, musiałem chyba jakoś zbajerować tę recepcjonistkę, bo tak to bym nam nic nie powiedziała. A teraz rusz się i leć do Wikii. 
Posłuchałem Roberta, i wszedłem do sali, w której leżała Wiktoria.
-Kochanie, co Ci jest?-zapytałem siadając na skraju, tego prymitywnego szpitalnego łóżka.
-Marco, ja, ja się boję.
-Ale czego, ej, proszę Cię nie płacz.
-Bo lekarz powiedział, że , bo..ja.-znowu się rozpłakała.
-Ej... Cii spokojnie,-złapałem ją za rękę-spokojnie, powiedz mi. 
-Bo lekarz, powiedział, że-spojrzała na mnie, i zacisnęła mocniej moją rękę-bo powiedział, że mogę...że ja.
-Ciiii, już spokojnie-wtuliłem się w nią.
-Bo lekarz powiedział, że ja mogę stracić, tą kruszynkę, co noszę pod sercem, bo za bardzo się denerwuje. 

***************************************
PRZEPRASZAM!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Rozdział pojawił się po miesiącu z kawałkiem, PRZEPRASZAM. Ale na to zjawisko miało wiele wpływów szkoła, swoje problemy, i brak weny (przyznaję się bez winy), otwierałam Worda, i nic pustka w głowie, nie wiedziałam, co napisać, albo pisałam jedno zdanie i koniec. Mam nadzieję, że wybaczycie mi, i nie zabijecie mnie (muszę jakiegoś bunkru sobie poszukać). Wiem, wiem, że Was wszystkich zawiodłam, sama siebie też zawiodłam, i jest mi cholernie przykro, że po takim czasie dopiero dodaje rozdział. Powiem, Wam, że rozdział 19, już się piszę, początek jest, dalej jakoś poleci (mam taką cichą nadzieję) ;) Przez ten miesiąc, zastanawiałam, się, czy nie zawiesić bloga, albo go usunąć, sama jeszcze decyzji, nie podjęłam, pod ostatnimi rozdziałami, jest strasznie mało komentarzy. Mam nadzieję, że taki po takim krótkim, i o niczym rozdziale, chociaż zostawicie, po sobie mały komentarz, nawet zwykłą kropkę, abym wiedziała, ile osób, czyta tego bloga, i czy mam go jeszcze dla kogo pisać, czy naprawdę zawiesić. Dobra koniec mojego zrzędzenia :), do zobaczenia. PRZEPRASZAM!!!  P.S. Przepraszam za jakiekolwiek błędy. Pozdrawiam. 



sobota, 12 września 2015

Rozdział 17

                               "Ty nie możesz pić"


-To, co usłyszałeś. Ona Ci miesza w głowie. I jak, Ty masz zamiar, być ze mną, przy dziecku, i jeszcze Martina? A może, Ona się do Nas, niedługo wprowadzi coo? 
-Ooooo nie!-krzyknął blondyn-tego, jest już za dużo. Każesz mi wybierać okej. Wybieram Was, ale nie mów, że mam Ciebie i dziecko gdzieś. 
-Ja, tak nie powiedziałam, tylko niedługo, jak będę miała duży brzuch, zaczniesz, co chwila latać do Martiny.
****
Po ostrej wymianie zdań z Marco,  z powrotem wróciłam do pokoju, położyłam się i próbowałam dalej zasnąć, nawet nie wiem kiedy udało mi się o wszystkim zapomnieć, i udać się do krainy Morfeusza. 

Marco:
Ja wiem, że trochę zawiodłem Wiktorię, miały to myć nasze najlepsze wakacje, a co jest? Jedne wielkie bagno, oczywiście, że niektóre chwile z Nią cieszą mnie, no ale są i też te słabe. 
Gdy zauważyłeś, że Wikii zasnęła, zacząłem analizować wszystkie dobre, i słabe strony naszego pobytu w Dubaju. Najpierw zabawne chwile w samolocie w roli głównej z Lewym, później spotkaliśmy Martinę, następnie dowiedziałem się, że zostanę tatą, kłótnia z Wiktorią, poważna rozmowa z Robertem, znowu spotkanie z Martiną, i bardzo poważna kłótnia z moją myszką. A może jest coś na rzeczy, i muszę sobie przemyśleć niektóre sprawy. No, jednak chyba tak. 
Spojrzałem na zegarek, i okazało się, że jest już prawie północ, coś długo rozmyślałem. No nic trzeba, położyć się już, aby jutro być gotowy, do zabawy, mam nadzieję, że Wiki nie odpuści zabawy sylwestrowej. 

Wiktoria:
Obudził mnie zapach kawy, przekręciłam się na drugą stronę, otworzyłam oczy trochę się zdziwiłam, gdy ujrzałam puste miejsce, na którym powinien leżeć blondyn. Czyżby się obraził o wczorajszą wymianę zdań, i czy w ogóle spał? 
Postanowiłam, wstać i poszukać blondyna, gdy niechcący strąciłam pilota od telewizora, który leżał na szafce, Marco od razu pojawił się w pokoju.
-Co się stało?
-Yyyyyyyyy.... nic, tylko pilot spadł, gdzie byłeś?
-Na balkonie-zauważyłam, że trzyma w ręce kawę, której zapach mnie obudził.
-Oooo kawa!-uśmiechnęłam się
-Ty nie możesz pić.
-Marco, łyczka
-Nie.
-No proszę, Cię małego takiego tyci, tyci łyczka, no prooooszę.
-Nie! To może zaszkodzić dziecku. 
Odwróciłam się na pięcie, i udałam się do łazienki. 
-Obraziłaś się?-usłyszałam, zza drzwi
-Nie, no wcale, tylko chcę się w spokoju doprowadzić do porządku. 
-Okej-westchnął, jak wyjdziesz z łazienki, to porozmawiamy-usłyszałam jak oddala się z pod drzwi.
Jeju, czy On musi mnie tak bardzo pilnować? Przecież od małego łyka kawy, maleństwu nic się nie stanie. 
Postanowiłam, potrzymać Marco w napięciu, baaardzo dokładną kąpiel wzięłam, umyłam włosy, i posmarowałam balsamem swoje ciało. Po około dobrych 40 minutach wyszłam z łazienki, Reusa nie było w pokoju, pewnie poszedł do Lewego-pomyślałam. 
-Wiki, ja...
-Nie Marco-przerwałam mu- posłuchaj-wzięłam głęboki wdech-dzisiaj jest sylwester prawda?
-No, tak-On jeszcze nie wiedział o co mi chodzi
-No, i dzisiaj nie chcę już sobie psuć humoru żadną Martiną, czy kimkolwiek zrozumiałeś? I nie chcę się już kłócić.
-Okeeeeeejjjj rozumiem, czyli co teraz idziemy razem na śniadanie, a później...
-A później, tam gdzie nie będzie Pani gwiazdy.
-No, dobra to chodz-złapaliśmy się za ręce i wyszliśmy z pokoju, udając się na śniadanie. 
-Oooo widzę, że Nasze gołąbeczki pogodzone.\
-Tak Roberciku dobrze widzisz-zaśmiałam się-ale wiesz co?
-Niee??? 
-Postanowiłam nie przejmować się tą paniusią, i zapomnieć o Niej, jak na razie-powiedziałam w Naszym ojczystym języku
-I bardzo dobrze kochana-Ania mnie przytuliła-nie denerwuj się, bo to może zaszkodzić, tej małej istotce-wyszeptała mi na ucho
-Wiem Aniu, wiem już wczoraj chyba coś wyczuła, bo słabo się czułam
-No, i teraz możemy się bawić-krzyknął Lewy
-Ekhh ja też tutaj jestem, czy możecie zmienić język na niemiecki?-och blondyn się bulwersuje 
-Tak, tak zaraz
-Wiki proszę Cię ja nic nie rozumiem
No i cóż musieliśmy przestawić się na niemiecki. Po dość obfitym śniadaniu, udaliśmy się wszyscy na basen.

4 godziny później:

Aktualnie jest godzina 18, a o 20 zaczyna się impreza, na której mamy się dziś bawić,    oczywiście pan Reus, leży sobie i w najlepsze śmieje się ze mnie, że nie mogę się do końca ogarnąć. 
-Marcoo-wymruczałam podchodząc do niego.
-Tak?
-Zapniesz mi sukienkę? Ploooszę!!
-Ok, chodz tutaj.

Równo o godzinie 20 stawiliśmy się na sali bankietowej, i razem z Lewymi, zaczęliśmy świętować sylwestra. 
Marco, nic nie wypił, ojjj coś dziwnego, no ale podobno chcę mnie pilnować. I niech tak zostanie. Cały czas tańczyłam albo z moim blondynem, albo z Robertem, a czasami razem z Anią opanowałyśmy parkiet. 
Chwilę przed północą wyszliśmy na taras widokowy powitać nowy rok, i odliczaliśmy. 
Marco przyciągnął mnie gdy zaczęliśmy odliczać, złączył nasze usta, w pocałunku i dopiero "odkleiliśmy" się od siebie, gdy wybiła równa północ, i powitaliśmy Nowy rok.
-Wszystkiego najlepszego kochanie-wymruczał mi na ucho
-Wszystkiego najlepszego misiu
Mam nadzieję, że te rok będzie lepszy od poprzedniego, w końcu zaczynamy od zera. 
**********************
PRZEPRASZAM!!!!!!!!!!!!!!!!
Przepraszam za to coś powyżej, kochani ja ten rozdział męczyłam dwa tygodnie
a) brak czasu
b) brak weny
Myślę nad zawieszeniem na jakiś czas bloga, a po drugie chyba nikt tego nie czytam.
 Kochani jeżeli moglibyście, po przeczytaniu tego rozdziału zostawić po sobie ślad w postaci komentarza, byłabym wdzięczna. 
Pozdrawiam :*

poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Rozdział 16

                      "Wiktoria, do jasnej cholery, o co Ci chodzi?"


-hahahah dobre dzieciaczku, a wiesz, gdzie był twój chłoptaś, jak Ty byłaś na noc u Ani? No więc Ci teraz powiem gdzie był. Wczesnym rankiem udał się do hotelu,a tą noc cudowną noc spędził razem ZE MNĄ.
-Że co?-zapytałam i Marco, i Martinę ze łzami w oczach

***********************

-To, co słyszałaś-już widziałam ten błysk w oczach.
Ostatni raz spojrzałam w stronę, tej wiedzmy.
-Marco??-zapytałam niepewnie-to prawda?
Już byłam na maksa wściekła
-Wiki, kochanie
-Nie dotykaj mnie-wysyczałam-tylko powiedz mi czy to prawda?
-Niee, oczywiście, że nie, tylko Ciebie kocham, i nie zrobiłbym Ci takiego świństwa.
-Tak? To dlaczego Martina, twierdzi inaczej? Co może powiesz mi, że teraz sobie wybierzesz, tak? Która lepsza?
-Wiktoria!!-ojj chyba wkurzyłam Go trochę-nic takiego nie miało miejsca, nie zdradziłem Cię. A Ty-zwrócił się do Martiny-dlaczego kłamiesz co? Myslisz, że nas skłócisz, to już wrócę do Ciebie? Nie, to co było kiedyś między Nami, dawno się skończyło, na Twoje życzenie. Więc teraz z łaski swojej zejdz, Nam z oczu. I nie pokazuj się więcej.
Nie chcąc, tego słuchać, wyrwałam rękę, z dłoni blondyna. I udałam się szybkim krokiem do hotelu. Prawie nic nie widziałam, tak miałam zamazany obraz łzami. Ale jakoś dotarłam do naszego pokoju, i od razu położyłam się na łóżku, zwinęłam się i naciągnęłam na siebie kołdrę. Nawet nie wiem kiedy usnęłam, gdyż obudził mnie trzask drzwi.
-Wiki, obudziłem Cię? Przepraszam-Marco usiadł, na krawędzi łóżka-ja już sobie razem z Lewym porozmawialiśmy z Martiną, i już nigdy, nie będzie się wtrącać się w nasze życie.
Mhhhhhhhhh tak, niech sobie mówi, co chce, ja i tak wiem, że Ona nie da nam spokoju. Odwróciłam się w drugą stronę i próbowałam, dalej zasnąć. Jutro jest sylwester, i co jutro będzie tak samo? I cały następny rok, będziemy się kłócić, przez jego byłą? A może jeszcze inne się znajdą, i sobie przypomną, że kiedyś były z moim blondynem. Właśnie moim? Już sama nie wiem, czy On mnie jeszcze kocha.
-Wiktoria, porozmawiaj ze mną.
Cisza
-Wiktoria, do jasnej cholery, o co Ci chodzi!? Powiesz mi, czy będziesz tak się obrażała, ciągle coo?
OOO nie, teraz to już przegiął.
-Tak, chcesz wiedzieć, o co mi chodzi? Już Ci mówię. Chodzi o to, że Martina we wszystko się wtrąca, i że komo zdradziłeś mnie z nią. A po powrocie do Dortmundu, niby niedaleko Ciebie gdzieś się wprowadza nie? A może jeszcze inne twoje byłe dziewczyny się odezwą, bo przypomną sobie, że było Wam razem, tak dobrze??!! Nie Marco, wybieraj, albo ja i dziecko, albo Martina.
-Wiktoria!! Dlaczego mam wybierać? Myślisz, że mi tak łatwo!?
-Marco-z powrotem usiadłam na łóżku, czułam, jak mi robi się słabo
-Ej, co jest? Wszystko okej? Wiki! Spójrz na mnie.-cały czas do mnie mówił-Powiedz coś.
-Wszy-wszy-wszystko jest do-doobrze. Tylko, -głęboki wdech- trochę zle się czuję. Chyba maluch, wyczuwa jak się denerwuje.
-Chodz, na balkon, trochę świeżego powietrza dobrze, Ci zrobi.
Złapał, mnie w pasie, i zaprowadził, na dość duży balkon. Stał za mną z tyłu, na wszelki wypadek, jak bym zasłabła.
-Już okej?
-Mhhh, tak trochę.
-Kochanie, co się dzieje? Coś słabo wyglądasz.
-Słabo, mi. Pomożesz dojść mi do łazienki?
-Ejj, co Ci? Tak, chodz.
Marco zaniósł, mnie do łazienki, a ja od razu pochyliłam się nad toaletą, i zwróciłam całe śniadanie.
-Malutka,-mój blondyn podszedł do mnie, odgarnął mi włosy, do tyłu-co się dzieje?? Coo?? Co mogę zrobić, żebyś lepiej się poczuła?
-Chcesz, coś zrobić, abym lepiej się poczuła?
-Tak, bo widzę, że coś Cię męczy.
-Przestań spotykać się z Martiną, nawet "przypadkiem".
-Czego, Ty ode mnie wymagasz?
-To, co usłyszałeś. Ona Ci miesza w głowie. I jak, Ty masz zamiar, być ze mną, przy dziecku, i jeszcze Martina? A może, Ona się do Nas, niedługo wprowadzi coo?
-Ooooo nie!-krzyknął blondyn-tego, jest już za dużo. Każesz mi wybierać okej. Wybieram Was, ale nie mów, że mam Ciebie i dziecko gdzieś.
-Ja, tak nie powiedziałam, tylko niedługo, jak będę miała duży brzuch, zaczniesz, co chwila latać do Martiny.
**********************************
Iiii jest następny z opóznieniem. Ale dzisiaj jest dzień bloga, i dlatego rozdział został dodany dzisiaj.
Niestety rozdziały, w czasie roku szkolnym mogą nie pojawiać, się regularnie. Wiadomo powód? SZKOŁA!!!!!!!! koniec wakacji? No chyba nie :(
Dzisiaj totalna załamka, koniec wakacji, jeszcze piłkarze BVB, w ostatni dzień okienka opuszczają Dortmund. Szkoda gadać.
Powodzenia w szkole, taaa niestety.
Buziaki, i do następnego:)
P.S. Przepraszam za błędy.
P.S.2 Proszę zostawiajcie linki do blogów w zakładce informowani, jeżeli chcecie, abym Was informowała o nowościach

niedziela, 23 sierpnia 2015

Rozdział 15

                                      "Cicho, maleńka"



-Mhhhhhhhhh Kocham Cię
-Ja Ciebie też księżniczko, chodz dołączymy do nich. 
Udaliśmy się do odpoczywających Lewandowskich
*******

Wiktoria:


Po prawie całodziennym lenistwie, na jachcie udaliśmy się do swoich pokoi ogarnąć się, a potem na obiecane zakupy. 

Razem z Anią chodziliśmy od sklepu do sklepu, a Nasi Panowie mieli już dosyć. 
-Marco, a może ta?-pokazałam śliczną

sukienkę
-Wiki, a może znajdziesz jeszcze inną? 
-Nie podoba Ci się?
-Podoba się, ale może znajdziesz która będzie pasowała do mojej kreacji?
-No dobra-westchnęłam, i dalej udałam się na poszukiwania, tej jedynej sukienki, i butów. 
-Wikuś masz już coś?-zapytała mnie Ania
-Nie-westchnęłam, miałam, ale Marco się nie podobała. I szukam dalej. 
-Chodz pomogę Ci. A panowie, niech sobie odpoczywają, zawołamy Was, jak będziemy potrzebować tragarzy-obie się zaśmiałyśmy, i oddaliliśmy się na poszukiwanie kiecki. 
Obeszliśmy, już wszystkie sklepy, został nam OSTATNI i jak nic nie znajdę, to będę w czarnej kropce. 
Owszem były piękne sukienki, ale ceny, też były piękne.
-Wiktoria, spójrz jaka śliczna
-Śliczna, naprawdę
-Ojej, tak śliczna kochanie musisz ją przymierzyć, nie wiadomo skąd wziął się tu Reus. 
-Ok, idę poszukać swojego rozmiaru. Weszłam do przymierzalni, przebrałam się w sukienkę, i naprawdę wyglądała pięknie na mnie. I jak?-zapytałam wychodząc z przymierzalni. 
-Wow!-Ania razem z Robertem się zachwycali 
-Ślicznie-podszedł do mnie Marco, kupujemy od razu.
-Ale, ta sukienka wiesz ile kosztuje?
-Nie  nie wiem.
-450 Euro
-Warta swojej ceny-szepną mi do ucha
-Marco,-westchnęłam, ja nie kupie takiej drogiej sukienki
-A kto powiedział, że Ty ją kupisz?
-Ale powiedziałeś, że kupujemy od razu.
-Właśnie KUPUJEMY, przebieraj się, a potem mi ją dasz i ja idę do kasy.
-Ale..
-Cicho, maleńka. Ja Cię zaprosiłem na zakupy? Obiecałem? Obiecałem. Więc nie marudz, tylko dawaj szybko.
-Głupi jesteś-zaśmiałam się
-Też Cię kocham 
-Wiem, ja Ciebie też. 
Weszłam z powrotem do przymierzalni, przebrałam się w swoje poprzednie ciuchy, wyszłam i blondyn już czekał, abym dała mu sukienkę, i udał się do kasy. Nie chciałam, aby płacił za mnie, ale jak On się uprze to nie ma mocnych. 
-Marco, to może chociaż po połowie zapłacimy co?
-Nie, słoneczko-zaśmiał się ja płacę.
-No, ale.
-Nie ma ale.
-Mam focha na Ciebie.
-Mhhhhhhhhhh ta
-No naprawdę, ok zgodzę się pod jednym warunkiem.
-Jakim?
-Że nigdy już mi nic nie kupisz?
Mój blondyn przez chwilę się zastanawiał, a po chwili się zgodził.
-No, to od tej pory nic mi już nie kupujesz.
-Mylisz się-zaśmiał się.
-No, ale się zgodziłeś.
-Tak, zgodziłem się, ale Ty zle zinpretowałaś zdanie.
-Jak? O co Ci chodzi?
-No tak, Ty kupujesz, ale ja płacę.
-No ej,
-Ej to mówi gej.
-Przestań. misiu.
-Dobra, dobra już się poddaje. 
Resztę zakupów spędziliśmy w miłej atmosferze, tylko pod koniec, gdy wychodziliśmy z ostatniego sklepu spotkaliśmy niespodziewanego gościa.
-Marco-jęknęłam widząc Martinę
-Kicia spokojnie, nie martw się-złapał mnie za rękę
-Ufam Ci, i mam nadzieję, że nie zawiedziesz mnie co?
-Spokojnie
-Ooo kogo ja widzę?-taaa ona myśli, że przypadkowo na siebie wpadliśmy, ale ja już miałam swoją teorię.
-Hej-no tak Marco jak zwykle uśmiechnięty.
-Ooo widzę, że razem wybraliście się na zakupy, hej Ania, i Robert. 
-Hejjjjj-powiedzieli niepewnie? Nie wiem spojrzałam na nich błagalnym wzrokiem, aby jak najszybciej się wykręcić z jej towarzystwa.
-O widzę, że już zdążyłaś naciągnąć Marco na nowe fatałaszki coo? Przyjemnie jest robić zakupy, za czyjeś pieniądze nie?
-Wiesz co?-tak zwróciłam się do niej bezpośrednio- ja go nie naciągam na nic, ale Ty doskonale wiesz, jak to jest robić zakupy za czyjąś kasę nie? 
Ocho chyba ją zdenerwowałam i teraz ja jestem górą. Chociaż raz mam satysfakcję.
-Ty nic, o mnie nie wiesz.
-Martina, Ty też o moich, a nie przepraszam naszym życiu nie wiem, także lepiej bym Ci radziła nie wchodzić ze swoimi butami w czyjeś życie. Zrozumiałyśmy się?-że niby ja jestem taka odważna? Wow, nawet o tym nie wiedziałam. 
-hahahah dobre dzieciaczku, a wiesz, gdzie był twój chłoptaś, jak Ty byłaś na noc u Ani? No więc Ci teraz powiem gdzie był. Wczesnym rankiem udał się do hotelu,a tą noc cudowną noc spędził razem ZE MNĄ. 
-Że co?-zapytałam i Marco, i Martinę ze łzami w oczach

**************************
Trochę opóźniony, no ale jest, no może tak zostawiam go bez komentarza, bo nie wyszedł taki jak chciałam. 
A teraz mam do Was, prośbę, jeżeli chcecie, być informowani o nowych rozdziałach, to bym Was ładnie prosiła, o zostawianie swojego bloga, w zakładce INFORMOWANI. Gdyż z każdym nowym rozdziałem, nie wiem kogo mam informować. 
Życzę Wam, kochani, jak najlepszego ostatniego tygodnia wakacji :(. Kiedy to minęło? Dobra nie zanudzam Was do następnego :*


sobota, 15 sierpnia 2015

Rozdział 14

                                 "Reus o czym Ty myślałeś"


-Wiesz w jakim jest stanie? Jest załamania, że nie chcesz tego dziecka. 
-Ale, ta sprawa z Martiną to przecież nic takiego.
-Człowieku posłuchaj siebie samego, jak to nic wielkiego? Ona chcę Cię uwieść, Ty tego nie widzisz? I rozdzielić Ciebie i Wiktorię. 
************************
Ania:

Robert poszedł na balkon aby zadzwonić do Reusa, i powiedzieć mu co myśli, a ja muszę porozmawiać z Wiktorią, chociaż i tak dużo już mi powiedziała. Współczuję jej, że znalazła się w takiej sytuacji. To jest trochę dziwne, że była narzeczona Marco, zjawia się z nie wiadomo skąd i chce rozwalić ich związek, jeszcze podobno przeprowadza się do Niemiec, niedaleko blondyna. Coś mi to wszystko śmierdzi. 
-Oj Wiki, zobaczysz wszystko się ułoży, będziecie wspaniałymi rodzicami. A ta cała Martina niech spada tam gdzie pieprz rośnie. 
No nareszcie moja rozmówczyni uśmiechnęła, się, w tym samym momencie do pokoju wszedł Lewy.
-Wikuś, posłuchaj mnie, dzisiaj zostajesz u Nas okej? 
-Nie, Robert, ja wrócę do siebie.
-Wiktoria, to nie jest dobry pomysł, żebyś przebywała, teraz z blondynem w jednym pokoju. 
-Dlaczego? Nie, nie mów, że jest tam ta kretynka!!
-Uspokój się, jej nie ma tam, Reus musi, sobie przemyśleć, wszystko co mu powiedziałem. Niech, teraz przemyśli, zachowanie Martiny, bo Ona coś kombinuje. 
-Tak, kochana, zostajesz dzisiaj u Nas-poparła mnie Ania
-No, ale Wy chcecie pobyć sami, a ja będę Wam przeszkadzać.
-Ejjj kochana spokojnie nie będziesz przeszkadzać. Roberta wygnamy na kanapę spać, a My kochana prześpimy się w tym ogromnym łóżku co?? Mhhhhhhhh?
-No, dobra-nareszcie uśmiechnęłam się-tylko jest jeden problem-podrapałam się po głowie.
-Co się stało?
-Hahah Lewy, nie denerwuj się, tak, ha ha. Nie mam w czym spać-zrobiłam kwaśną minę.
-To nie problem kochana, mówisz mi co chcesz i ja pójdę do Waszego pokoju-zaproponowała Ania
-Naprawdę? Kochana jesteś-przytuliłam ja-co ja bym bez Ciebie zrobiła? 
-Ej a ja? Jestem juz tu niepotrzebny?-zbulwersował się Lewy
-Hahaha chodz tu Ty moja Lewizno-no i jednak posłuchał się Ani, i prawie Nas zgniótł, przytulając Nas obie. 

Następnego dnia: 

Marco:

Wczorajszą noc Wiki, spędziła u Lewandowskich. Rozumiem ją, że nie chciała wczoraj ze mną rozmawiać, ale mam nadzieję, że dzisiaj porozmawiamy już, bez żadnych krzyków. Właśnie szykowałem się na śniadanie, tak mi się nie chciało iść, ale miałem nadzieję, ze spotkam tam moją dziewczynę. Wychodząc z łazienki usłyszałem, jak ktoś próbuje otworzyć drzwi, a chwilę po tym w pokoju pojawiła się Wiktoria.
-Kochanie-podszedłem do niej-martwiłem się.
-Byłam u Ani,a teraz mnie puść, chcę wziąść prysznic. 
-Porozmawiamy?-zapytałem z nadzieją
-A mamy o czym? 
-Wiki! Oczywiście, że mamy o czym.
-Tak, to o czym,a może o kim mhhh?
-O Nas. 
-No, tak o Nas, właściwie, to chcę się Ciebie coś zapytać-usiadła na łóżku.
-Proszę pytaj.
-Marco, Ty chcesz to dziecko?
-Wikuś,-kucnąłem koło niej-oczywiście, że chcę, nie pragnę niczego innego, ale dlaczego pytasz?
-No, bo, ta cała Martina, Ona ciągle się do Ciebie klei, i dobrze wczoraj Lewy powiedział, że Ona chce Cię uwieść.
-Nie, Wiktoria to jest już zamknięty rozdział. Teraz jesteście Wy, rozumiemy się?
-Tak, Marco?
-Słucham?
-Kocham Cię
-Też Was kocham, dobra a teraz chodz na śniadanie. 
Razem, szczęśliwy udaliśmy się na śniadanie, na stołówce już byli Ania z Robertem.
-Oo ooo widzę, że Nasi zakochańce pogodzili się-zaczął Lewy
-Robert, przestań-zaczęła Go uspokajać Ania
-Ale, kochanie dlaczego? A ty-zwrócił się do mnie-porozmawiamy sobie później.
Reszta śniadanie minęła w miłej atmosferze, śmialiśmy się, i myśleliśmy co by tu zrobić w przedostatni dzień starego roku. Postanowiliśmy wynająć jacht na kilka godzin,a później udać się z naszymi partnerkami na "małe zakupy". Udaliśmy się do swoich pokoi, aby się ogarnąć. Po niecałej godzinie byliśmy gotowi do opuszczenia hotelu. Całą naszą czwórką udaliśmy się na jacht, który razem z Robertem zarezerwowaliśmy. Wypłynęliśmy z portu, i dotarliśmy na środek morza, zatrzymaliśmy się, i tak sobie staliśmy na środku wody. 
-Reus chodz, pogadamy, a dziewczyny niech się opalają-oho poważna rozmowa z Lewym się szykuję.
Udaliśmy się na dziób wielkiego jachtu.
-Marco, o co chodzi z tą Martiną?
-Nic.
-Jak, to nic Wiktoria wczoraj była tak załamana, że wez nic nie mów! Ona powiedziała Nam wczoraj, że Ty nie chcesz tego dziecka. I jak będzie już wysoko w ciąży, to ją zostawisz dla Martiny, bo będzie szczuplejsza od niej, i Ty już nie będziesz jej chciał. Mało tego, Ona się boi, co powiedzą jej rodzice, Reus o czym Ty myślałeś, jak pojechaliście na ten weekend, przed świętami. A czy w ogóle myślałeś, jakie mogą być tego konsekwencje? 
-Wiedziałem.-ojjj Robert jest wściekły na mnie
-Tak! Wiedziałeś, to teraz zostaniesz ojcem, ja nic nie mam do tego, to Waza sprawa, ale Ty jesteś starszy od Wiktorii, i na dodatek jesteś facetem, powinieneś wiedzieć, jakie są konsekwencje współżycia.  Teraz ja Cię zostawię, i wszystko sobie JESZCZE RAZ przemyślisz.
Taaaaaaaaaaa Lewy ma rację, że powinienem pomyśleć, zanim wylądowaliśmy w łóżku. Cholera, rodzice Wiktorii jak się dowiedzą, że jest w ciąży, to nie wiem co Nam zrobią. 
-Marco-moje przemyślenia przerwała pewna brunetka
-Tak, kochanie.
-Chodz do Nas.
-Chwilka, usiądź musimy porozmawiać.
-Brzmi groźnie-uśmiechnęła się
-Wiki, mi nie jest do śmiechu, ehhhhhhhhh dobra jak wrócimy do Niemiec, to zanim powiemy Twoim rodzicą, to pójdziemy jeszcze raz do lekarza, aby się upewnić.
-Ok,... ale jak wyjdzie to samo to co? 
-To przecież już mamy obgadane wszystko. Dobrze?
-Mhhhhhhhhh Kocham Cię
-Ja Ciebie też księżniczko, chodz dołączymy do nich. 
Udaliśmy się do odpoczywających Lewandowskich.

***********************************
IIIIIIIII mamy 14 już ! Dla mnie Ten rozdział jest beznadziejny, no ale to Wam zostawiam do oceny. Z rozdziału, na rozdział coraz mniej komentarzy, dla Was to kilka sekund, a dla mnie motywacja do napisania szybciej rozdziału. Buziaki, i liczę na Wasze komentarze. Do następnego SIALALA BVB WYGRAŁO!!!!!!!!!!!! 4:0



SERIO????

środa, 12 sierpnia 2015

Liebster Blog Award

Bardzo dziękuję  Julia.Reus ;)  za nominowanie mnie do Liebster Blog Award. Nie spodziewałam się tego, zwłaszcza, że pierwszy raz jestem nominowana. Mam nadzieję, że w jakimś stopniu podoba się mój blog. 


1. Ulubiony sportowiec i dlaczego właśnie ten? 
   # Ulubiony sportowiec? Marco Reus. Jeju, nie wiem, dlaczego akurat On. Jest jak dla mnie świetnym piłkarzem. 

2. Reus vs Lewandowski?
  # Reus :D

3. Jaki mecz wywarł na Tobie ogromne wrażenie? 
  # Oczywiście każdy mecz BVB, jest dla mnie ogromnym wrażeniem. Ale, takim który zapadł mi w pamięci jest BVB-Real 4 brameczki Lewego.

4. Kim chcesz zostać w przyszłości i dlaczego? 
  # W przyszłości chcę zostać masażystką, albo psychologiem. Ponieważ, już od jakiegoś czasu odnajduję się w roli "masażystki", i sprawia mi to przyjemność. Jeżeli chodzi o psychologa, to chęć pracy z ludzmi. 

5. Ulubiona piosenka związana z Mundialem 2014?
  # We Are One (Ole Ola)

6. Rap vs pop?
  # Pop

7. Ulubiona WAG's ?
  # Mogą być dwie? :D Ewa Piszczek i Agata Błaszczykowska. One jako nieliczne, nie promują się przez swoich sławnych mężów. Nie pchają się na ścianki itp., jak inni.
8. Lubisz Lewandowska?  Jeśli tak to dlaczego? 
  # Napisze tak, lubię ją. Dlaczego? Ponieważ promuję zdrowe odżywianie, fizyczność aktywną. Ale czasami za bardzo wspomaga się Robertem.

9. Twoje największe marzenie...? 
  # Największe marzenie, wyjechać do Niemiec, a dokładnie do Dortmundu. I tam zamieszkać. Może kiedyś się uda, zobaczymy. :)

10. Byłaś kiedyś na jakimś meczu?  Jeśli tak to na jakim? 
  # Byłam na meczu Polska-San Marino 26 marca 2013r. 

11. Wymień 5 ulubionych piłkarzy :*
  # Marco Reus  ❤
     Łukasz Piszczek 
     Jakub Błaszczykowski 
     Kamil Glik
     Sławomir Peszko 

Moje pytania:
1. Ulubiony klub?
2. Gdybyś miała w kilka minut zdecydować się, gdzie chcesz spędzić wakacje życia, jaki kraj/miasto byś wybrała? 
3. Ulubiony sportowiec, dlaczego? 
4. Ulubiona piosenka.
5. Największe marzenie? 
6.Gdybyś mogła zrobić wywiad z kimś sławnym byłby to, dlaczego? 
7.Ulubiona pora roku? 
8. Piszę bloga bo....
9.Idealny facet to... dlaczego?
10. Co robisz w wolnym czasie?
11.Odpoczynek nad morzem czy góry?

Nominuję:

1)  http://amy-i-mario.blogspot.com/
2)  http://spelnieiamarzenia.blogspot.com/
3)  http://mr11-bvb.blogspot.com/
4)  http://serce-nie-slugaa.blogspot.com/
5)  http://newtimenewlife99.blogspot.com/
6)  http://andlovemeharder.blogspot.com/
7)  http://bvb09-love-story.blogspot.com/
8)  http://wrocjeslipamietasz.blogspot.com/