poniedziałek, 20 lipca 2015

Rozdział 11

                                            "Jego była dziewczyna"


-Pomyślimy, pomyślimy coś misiu.
Zaczęliśmy wracać równym tempem do Lewandowskich, usiedliśmy wszyscy razem na ławeczce, która była koło drabinki w basenie. 
-Marco? To Ty?-usłyszeliśmy za sobą. 
-Martina?
**********************************
Wiktoria:
Jaka znowu Martina? Co tu się dzieję? Marco, na mój widok tak się nie uśmiecha jak, na widok tej blondyny.
-Marco?-zapytałam niepewnie
-Aaa tak Wiki poznaj yyyyyyyy Martinę.
-Martina poznaj moją dziewczynę Wiktorię-objął mnie
-Cześć Wiktoria-podałam jej rękę, i wymusiłam uśmiech
-Cześć-rzuciła od niechcenia-a więc co Ty Marco tutaj robisz?
-Przyjechaliśmy na wakacje razem z Lewymi.
Taaaaaaa Oni jak zobaczyli co się dzieję, to się ulotnili do basenu, posłałam im tylko mordercze spojrzenie, aby mnie uratowali od tej sytuacji.
-Kiedy wracasz do Niemiec?
-Chyba chciałaś powiedzieć kiedy WY WRACACIE.-wtrąciłam się wiem, że to niegrzeczne, no ale Ona już mnie ładnie mówiąc lekko denerwuje
-Ciebie się nie pytałam, tylko Marco, no to więc kiedy?
-Za tyd....
-Przepraszam bardzo, a co Cię to interesuję?
-Nie odzywaj się powiedziałam, coś Ci, a ja wiem, że Ty jesteś z Marco z miłości, ale nie do niego, tylko do jego pieniędzy!!
-Wiesz co-zwróciłam się do Reusa- i może mi powiesz, że jej wierzysz co? 
-Ale Wikuś oczywiście, że w to nie wierzę, Martinie tylko tak się powiedziało. 
-Tak właśnie tak-posłała mi głupkowaty uśmieszek- Marco, a wiesz, że ja z powrotem wracam do Dortmundu?
-Wow!! A co się stało? 
-No po prostu stęskniłam się za Niemcami, i niektórymi osobami. Wieszzz będziemy niedaleko siebie mieszkać.
Nie, no ta cała martina już mnie tak denerwuje, że najchętniej bym obiła jej tą jej mordkę, jak ona się przymila do Marco, i jeszcze te słodkie oczka  grrrrrrrrrrr!.....
-Marco-powiedziałam niepewnie
-Tak Wiki?-nawet na mnie nie spojrzał
-Możesz wrócić ze mną do pokoju?
-A co się dzieję-aaa tym razem spojrzał na mnie z czułością
-Zle się czuję, niedobrze mi.
-Ty księżniczko wracaj sama sobie, Marco musi porozmawiać ze mną 6 lat się nie widzieliśmy, i wiesz no musimy to nadrobić prawda?-zwróciła się do blondyna
-Ale Martina nooooooo bo ja chyba wrócę razem z Wiktorią.
-No oj Marco wy się widzicie cały czas, a my nie widzieliśmy się 6 lat, trzeba nadrobić ten stracony czas.
Wkurzona wzięłam swoje rzeczy, i poszłam w stronę hotelu, nawet mnie nie zatrzymał, tak mnie kocha?? Chyba ten wyjazd był najgorszą rzeczą na jaki się zgodziłam. To jest dopiero pierwszy dzień, a jak ja jeszcze wytrzymam cały tydzień, jak ta wywłoka będzie tak wszędzie chodziła za nami? Nie wiem, czy nie zarezerwować sobie biletu powrotnego do Dortmundu już na jutro. Wchodząc do pokoju, poczułam wibrację telefonu, ciekawe kto do mnie się dobija. Trochę byłam zdziwiona, gdy zobaczyłam, że Melanii do mnie dzwoni.
-Halo?
-Hej, Wiktoria jak tam w Dubaju?
-Hej, Mel to zależy.
-Od czego zależy?
-Czy pytasz się, jaka pogoda, jak się bawimy? Bo twój brat bawi się zarąbiście.
-Hahah, a Ty nie bawisz się razem z nim?
-Nie Melka,Marco bawi się razem z jakąś Martiną, podobno 6 lat się nie widzieli, i muszą stracony czas nadrobić. A ja? Właśnie przyszłam do pokoju, nie chcę im przeszkadzać.
-Czekaj, czekaj Martina? 
-Yhy, kto to w ogóle jest?
-Wiktoria, ja nie chcę Cię martwić, ale Martina to jego ehhhhhh jego była dziewczyna, nikt z naszej rodziny jej nie polubił, bo Ona była taka paniusia, byli ze sobą razem 2 lata, a później, Ona stwierdziła, że nie chcę takiego chłopaka, którego ciągle w domu nie ma.
-Przecież wiedziała, z kim  jest w związku, i tak jej coś odbiło, że Marco miał mecze, treningi?
-No coś w tym stylu. Wiki ja coś Ci poradzę, ojjjjj miej na oku Marco i tą całą Martinę, ok?
-Ale czemu? A zresztą nie będę mogła go pilnować po powrocie do Dortmundu 24h.
-O czym Ty mówisz? Jakie 24 godziny?
-Bo "kochana" Martina robi wieeelki powrót do Dortmundu.
-Ooooooooo kurde. To nie za wesoło będzie. 
-Wiesz co Mel ja się później odezwę bo trochę zle się czuję.
-Ok, kochana pamiętaj miej oko na nią i Marco. 
-Teraz już wiem-westchnęłam ucałuj Nico od Nas.
-Ucałuję, papa
-Paaaaa
Gdy rozłączyłam się z siostrą Reus'a wyszłam na balkon trochę ochłonąć, po tym co powiedziała mi Mel. Opierając się o barierkę zauważyłam kogo? Och tak Pan Marco świetnie się bawił w towarzystwie pewnej blondynki, o imieniu Martina. Już mnie w środku krew rozlewała, wróciłam do pokoju wzięłam jakieś rzeczy z walizki, i udałam się do łazienki. Zamknęłam za sobą drzwi, oparłam się o nie i zjechałam w dół. Zaczęłam się zastanawiać dlaczego, Marco tak postąpił, ok ja rozumiem, że koleżanka aaa nie przepraszam była dziewczyna dawno się nie widzieli, ale do jasnej cholery tak porostu mnie olał jak szłam do pokoju. Próbowałam powstrzymać łzy które napływały mi do oczu, ale nie panowałam nad tym i mimo moich starań zaczęłam płakać. Chyba szybszy powrót będzie lepszy, niż przebywanie tydzień z tą pewną siebie blondynką, ale co mam uciekać przed problemami? A w Dortmundzie też, będę unikać jej i Reusa? W pewnym momencie usłyszałam jak otwierają się drzwi od naszego pokoju.
-Skarbie gdzie jesteś?-taaaaaa teraz to skarbie- Wiki odezwij się
-W łazience jestem co?
-Kochanie dobrze się czujesz?
-Taaa, nieeeeeee 
-Kochanie otwórz
-Marco nie.
-Otwórz bo wywarze te drzwi. 
Postanowiłam otworzyć te przeklęte drzwi, wychodząc z łazienki od razu wpadłam w ramiona Marco? Dlaczego? Bo tuż przy drzwiach stał. Próbowałam się wyrwać, ale to nic nie dało, jeszcze mocniej objął mnie ramionami. I pocałował w czoło.
-Skarbie co się dzieje?
-Nic
-Ejjjj, spójrz na mnie.
-Nie, Marco ja... ja chyba.
-Spójrz na mnie-chcąc nie chcąc spojrzałam na niego-teraz lepiej-uśmiechnął się- a teraz powiedz mi o co chodzi dobrze?
-Marco, pożycz mi na chwilę swojego laptopa.
-Proszę-podał mi swojego McBooka
Usiadłam na naszym łóżku, i zaczęłam szukać lotów powrotnych do Dortmundu, jeszcze najlepiej na dziś. No ale cholera, jak wylecę to kto będzie miał na nich oko? A  może On tylko szuka okazji, żebym wróciła i znowu będą razem??? Nieee  to nie wchodzi w grę.
-Wiktoria-powiedział dość poważnie- co Ty robisz?
-Ślepy jesteś-sarknęłam-szukam lotów do Dortmundu
-A coś się stało? Dlaczego?
-Tak, stało się Martina i Pan Marco!!
-O co Ci chodzi?
-No bo przecież szanowny Pan Reus, nie wie o co chodzi, o to ,że ta cała Martina jest ważniejsza ode mnie.
-Wiktoria-ooho Marco zły jest, bo już uniósł głos- to nie tak, to jest moja koleżanka, i długo się nie widzieliśmy.
-Koleżanka powiadasz?hahah dobre. Koleżanka, a może przyjaciółka co??? A nieeeeeee PRZEPRASZAM BYŁA DZIEWCZYNA!!!!!!!!!!!
Gdy powiedziałam, że jego była dziewczyna, zrobił wielkie oczy.
-Oooooczym Ty mówisz? Jak? Gdzie? Skąd?
-O widzisz, ja też mam swoje sposoby, na dowiedzenia się kilku spraw.
-Wiktoria-westchnął-ok to była moja dziewczyna, ALE już nie jesteśmy razem, teraz jestem z tobą i tylko Ty się liczysz. ROZUMIESZ? KOCHAM CIĘ MALEŃKA!!!!!!!!!!!!!! To już się nie powtórzy, dobrze?
-Mhhh-wtuliłam się w niego, w niczym misia, kocham Cię Marco. 
Staliśmy tak chwilę wtuleni w siebie na środku pokoju, gdy wyrwałam się blondynowi z objęć, i poleciałam do łazienki, dopadły mnie mdłości, nawet nie wiem kiedy Marco zjawił się w łazience i trzymał moje włosy.
-Ciiiiiii maleńka, zaraz przyniosę Ci herbatę dobrze? 
-Mhhhhh mruknęłam, gdy już umyłam i wytarłam buzie.
Wróciłam do pokoju, a Marco udał się na stołówkę. Leżąc na łóżku myślałam co mogło mi zaszkodzić. Stres? Długi lot samolotem? 
Moje przemyślenia, przerwał Reus.
-Jestem, proszę podał mi ciepłą herbatę.
-Wiki-zapytał niepewnie
-Tak.
-Jak się czujesz?
-Dobrze, myślę co mogło mi zaszkodzić, że wymiotowałam.
-Eeeeeeee bo skarbie widzisz-podrapał się po głowie, a może wtedy ten wypad do SPA, to wiesz może. 
-Marco c-cco- co Ty masz na my-myśli?
-Kochanie-kucnął przy mnie- może my wpadliśmy? Kiedy miałaś ostatnio..
-Nie Marco, to niemożliwe, przecież zabezpieczaliśmy się, ale z drugiej strony-spojrzałam na niego przestraszona.Od trzech dni spóźnia.Musimy to sprawdzić.
-Wiktoria, pamiętaj jak by co to sobie poradzimy, rozumiesz?-złapał mnie za ręce.
-Tak Marco, ale ja się boję.
-Spokojnie, zaraz poszukamy jakiegoś lekarza na internecie, tutaj w Dubaju.

******************************
I jestem z następnym rozdziałem. 
Co jest Wiktorii? 
Czy Martina odpuści, czy nadal będzie podrywała Marco?
Powiem tak, nigdy nie wiem jak zacząć rozdział, nie mam pomysłu, ale gdy jestem już w połowie, to bym mogła pisać, pisać i jeszcze raz pisać. Najgorzej jest mi zacząć, dlatego nie wiem kiedy następny.
Kochani buziaki i do następnego. 
P.S. Przepraszam za błędy. :*

czwartek, 16 lipca 2015

Rozdział 10

                                              "Marco? To Ty?"


-Mam nadzieję, że te wakacje będą najlepsze.
-Tak, będzie kochanie-blondyn złączył nasze dłonie.
-Marco, mam jakieś złe przeczucia, że coś się stanie.
-Kotek, nie myśl, wszystko będzie ok, zobaczysz

**************************************************

-Marco, ile będziemy lecieć?
-Jakieś 6 godzin.
-Ile??? 6 godzin? To my tam będziemy o 12 w południe?
-Nie, kochanie zmiana strefy czasowej jest.
-Ila czasu? Do przodu czy, do tyłu?
-Do przodu + 2 godziny, czyli będziemy o 14 no, może po 14, z tymi wszystkimi awariami.
-Jaki awariami??-zapytała przerażona
-Żartuję, przecież uwielbiam Cię denerwować.
-Przymknij się już, nie będę się do Ciebie odzywała, wiesz jak mnie nastraszyłeś?
-Ojjjjj przepraszam kochanie, już nie będę.
-.............
-Kicia, obraziłaś się? PRZEPRASZAM 
-...............
-Całus na przeprosiny wystarczy?
Taaaaa cały Marco on wie, że ja się nie oprę tych jego oczu.
-Grrrr Reus nie wytrzymam z tobą.-zaśmiałam się
-Wybaczasz mi?-zapytał z miną niewiniątka
-Tak, ale jak nie będziesz mnie tak straszył.
-Dobrze już, będę spokojny.
-Jak ta podróż będzie tak długo trwała, to może ja sobie odeśpię co?
-Tylko, jest malutki problem-uśmiechnął się
-Jaki?
-Nie zabrałaś sobie żadnej poduszki
-No, jak to nie, zabrałam siedzi po mojej lewej stronie.
-Czy ty mówisz o mnie?
-Mhhhhhh, użyczysz mi swojego ramienia.
-Wiki, za darmo nic nie ma.
-To znaczy co?
-Na miejscu poproszę masażyk, dlatego,że nie będę mógł się wygodnie ułożyć, jak będziesz oparta o moje ramię.
-Niech stracę, a teraz użycz tego ramienia.
Tak jak powiedziałam oparłam się o ramię blondyna i próbowałam zasnąć, nawet nie wiem kiedy udałam się do krainy Morfeusza.
Poczułam jak ktoś mnie woła.
-Kicia, obudz się
-Mhhhhhhhhhhh
-Mówię poważnie
-Co się stało-ziewnęłam i przeciągnęłam się
-Za 30 minut lądujemy\
-Nie mów,że przespałam cały lot?
-No, prawie-zaśmiał się, zobacz jakie piękne widoki za oknem, a na lądzie będzie jeszcze więcej.
Niepewnie spojrzałam,przez te malutkie okienko, i muszę przyznać,że Marco miał rację. Piękne widoki.
-Ale ślicznie, ja chcę już tam być.
-Spokojnie jeszcze 30 minut, i caaaalutki tydzień razem, zero mediów, tylko my i Dubaj
-Ej, ej i jeszcze my -usłyszeliśmy Lewego
-Tak, tak jeszcze wy-dodał obrażony Marco
-Dobra przestańcie, a Ty-Ania zwróciła się do Roberta-daj im już spokój są młodzi niech się nacieszą sobą, a nie Ty im ciągle przeszkadzasz.
-Czekaj, chcesz mi powiedzieć, że jestem stary?
-Hahahah oj Lewy, Ty jesteś nie możliwy, a tak w skrócie mówiąc, jesteś trochę stary już-dodałam
-Nie no ja chcę do domuuu, pilocie proszę zawróć do Dortmundu-zawył Lewy
Nie no ja już z niego nie mogę. 
-Prosimy o zapięcie pasów za chwilę lądujemy-usłyszeliśmy, od stewardessy 
-Oj, kocie przygotuj się na wakacje życia, cały tydzień  tylko ze mną-wymruczał mi Marco do ucha
Gdy samolot stanął na ziemi, usłyszeliśmy pilota.
-Witam, z tej strony pilot, wylądowaliśmy właśnie w Dubaju, aktualnie jest godzina 14.05, pogoda jest słoneczna, +28 OC. Dziękujemy za skorzystanie z naszych linii lotniczych Emirates, życzymy miłego pobytu w Zjednoczonych Emiratach Arabskich.
-No to co, wychodzimy szybko, szybko-gonił nas Robert
-Robert spokojnie, zdążymy, a przed chwilą jeszcze chciałeś wracać do Niemiec.
-Ojjj daj spokój.
Wstaliśmy z naszych dotychczas zajmowanych miejsc, i udaliśmy się do wyjścia z samolotu, następnie udaliśmy się po nasze walizki. Po odebraniu bagaży wyszliśmy z terminalu i złapaliśmy taksówki, która miała nas zawieść do hotelu, zarezerwowanego przez moją blondynkę.
Weszliśmy do przestronnego holu w hotelu od razu udaliśmy się do recepcji.
-Dzień dobry-przywitał się Lewy, razem z Reus'em 
-Dzień dobry
-Mieliśmy dwie rezerwacje na nazwisko Reus i Lewandowski
-Proszę o to klucze do Państwa pokoi 211 Pan Reus, 212 Pan Lewandowski, życzę udanego pobytu.
-Dziękujemy
Nasi mężczyzni po odebraniu klucze podeszli do nas, i udaliśmy się do windy, która zawiozła nas na czwarte piętro.
-Co dzisiaj robimy?
-Aniu przepraszam ale ja odpadam zmęczony jestem.
-Ty Reus nie wymigasz się, idziemy wszyscy na basen-zarządził Lewy
-No, dobra niech będzie-zawiedziony Marco zgodził się
-To widzimy się za 30 minut-tym razem Ania ogłosiła, i wszyscy rozeszliśmy się do swoich pokoi
Wchodząc do naszej tymczasowe sypialni nie wiedziałam co powiedzieć, po prostu byłam w szoku. Duży pokój, po środku duże małżeńskie łoże, po obu stronach szafeczki nocne, na przeciwko duża biała nowoczesna szafa, obok drzwi wejściowych drzwi do przestronnej łazienki, do tego duży taras, którego widoki wychodziły na basen, a w oddali było widać plaże. 
-Kochanie, co nic nie mówisz-blondyn objął mnie od tyłu
-Tu jest pięknie dziękuję-odwróciła się do niego przodem, i dałam mu krótkiego całusa.
-Mrrrrrrrrr ja chcę jeszcze, no ale trzeba się ogarnąć wiesz, że Ania nam nie odpuści i będziemy musieli iść na ten basen?
-Wiem-zaczęłam szukać w walizce stroju kąpielowego-dlatego ja pierwsza zajmuję łazienkę
-Odpuszczę Ci, bo Cie kocham-przesłał mi całusa w powietrzu
Po szybkim prysznicu, na orzeźwienie, przebrałam się, i po 15 minutach opuściłam łazienkę. Wolna, teraz Ty.

Marco:

Gdy Wiki poszła do łazienki, odpaliłem swojego tableta wchodząc do internetu ujrzałem nagłówek, który mnie zainteresował "Dwóch piłkarzy Borussii Dortmund Marco Reus oraz Robert Lewandowski wraz ze swoimi drugimi połówkami, byli widziani dzisiaj wczesnym rankiem na Dortmundzkim lotnisku,podejrzewamy, że wybierali się na krótkie wakacje. Ze swoich źródeł wiemy, że dziewczyna Reusa to córka Pani psycholog Borussii Dortmund, życzymy młodym szczęścia". 
Gdy to przeczytałem wybuchłem śmiechem, nie no "pisaki" nie mają o czym pisać, wszędzie mnie znajdą.-pokręciłem z nie dowierzaniem głową.
-Wolna, teraz Ty.-usłyszałem Wiktorię.
-Ok, poczytaj sobie-podałem jej tablet
Po szybkiej toalecie i przebraniu się w kąpielówki byłem gotowy, i wyszedłem z łazienki.
-Ja też gotowy-uśmiechnąłem się-przeczytałaś?
-Tak, Oni nie dadzą nam spokoju, na każdym kroku nas śledzą.
-Ej, ej uśmiechnij się zobaczysz popiszą i odpuszczą, chodz wychodzimy-złapałem ją za rękę.
Wyszliśmy z pokoju i udaliśmy się na basen, byliśmy pierwsi, Państwa Lewandowskich, jeszcze nie było. Rozłożyliśmy się na leżakach, i czekaliśmy na Lewego i Anię.
-Ooooooooooo tu są nasi zakochańce usłyszałem za plecami.
-Witamy, witamy spóźniliście się-zaśmiała się Wiktoria
-Wikuś, kochana moja wiesz jak Robert się guzdrał? Nie mógł się wybrać-usprawiedliwiała się Ania
-Co? Ja się guzdrałem ja??
-Tak, a kto zajmował 20 minut łazienkę?
-No, bo tak wyszło, ale jak Ty byś mnie spakowała, to bym szybciej wszystko znalazł.
-Ojjj jak Wy się kochacie sprzeczać-skomentowałem
Lewandowscy rozłożyli się na leżakach obok nas.
-Marcoooo-usłyszałem 
-Tak?
-Misiu Ty mój posmarujesz mi plecy kremem?
Podeszłem do Wiktorii wziąłem krem wycisnąłem trochę na plecy, rozsmarowałem i przy okazji zrobiłem jej lekki masaż, po chwili leżałem już na swoim leżaku.
-Ejj Woodinho idziemy do wody?-zadał mi pytanie Lewy 
-Możemy iść, idziecie z nami?-zwróciłem się do dziewczyn 

Wiktoria:

Gdy Marco zadał mi i Ani pytanie, czy idziemy do wody, od razu się zgodziliśmy, wchodząc do wody zdziwiłam się, że jest taka ciepła. Od razu po wejściu do basenu zostałam porwana przez mojego chłopaka, zarządził wyścigi pomiędzy nami, kto pierwszy dopłynie do drugiego końca basenu, oczywiście On wygrał no bo jak inaczej.
-Marcinhoo-zawołałam zawiedziona
-Słucham-ukazał ten swój firmowy uśmiech
-Daj  mi buziaka na pocieszenie, że przegrałam 
-Oczywiście,że Ci dam, ale ja też chcę nagrodę, że wygrałem
-Pomyślimy, pomyślimy coś misiu.
Zaczęliśmy wracać równym tempem do Lewandowskich, usiedliśmy wszyscy razem na ławeczce, która była koło drabinki w basenie. 
-Marco? To Ty?-usłyszeliśmy za sobą. 
-Martina?

*************************************************************
                                
Witam, mam nadzieję, że nie zasnęliście :) 
10 dodaje dzisiaj, ze względu, że dzisiaj w nocy wyjeżdżam na kilka dni, i jutro by się nie pojawił. 
Mogę Wam powiedzieć, że w rozdziale 11 będzie się działo, jest już 2/4 rozdziału napisane. 
Kim jest Martina dla Marco?
Czy wakacje Wiktorii i Marco będą takie świetne jak Marco jej obiecał?
Ojjj będzie się działo. 
Buziaki i do następnego. :*
P.S mam pytanko liczba wyświetleń z dnia na dzień, jest większa, a komentarzy co raz mniej. Dlaczego? 







piątek, 10 lipca 2015

Rozdział 9

                                             "Mamy jeszcze dwie godziny"


Od misiek :*

" Godzina 18 u mnie, tylko przyjdz sama"

Do misiek :*

"Będę Kocham Cię, i do zobaczenia."
****************************

Zbliżała się godzina 17, zaczęłam się szykować na spotkanie z blondynem. Spędziliśmy razem weekend, a jemu ciągle mało, chciałby mnie na wyłączność czy co? No tak stanęłam przed szafą i zawsze ten sam problem "nie mam w co się ubrać", w końcu wyciągnęłam jasne dżinsy i dobrałam do tego czarny sweterek. Wzięłam ze sobą rzeczy i kierowałam się do łazienki, żeby jako tako się ogarnąć.
-Wybierasz się gdzieś?-usłyszałam mamę
-No tak, do Marco dać mu prezent
-O której wrócisz?
-Nie mam pojęcia, na pewno do północy.
-Ok, nie mam więcej pytań-zaśmiała się
Dotarłam w końcu do łazienki wzięłam szybki prysznic, ubrałam się w przygotowane ciuchy, włosy związałam w kitkę, i pomalowałam się leciutko.
Wszystko zajęło mi to około 30 minut. Wyszłam z łazienki, weszłam do swojego pokoju, wzięłam telefon z biurko, wyciągnęłam prezent dla blondyna z szafy i zgarnęłam torebkę z łóżka.Zeszłam na dół i kierowałam się na korytarz, ubierając botki i swoją ramoneskę krzyknęłam tylko WYCHODZĘ!!!!!
Szłam sobie powoli, bo przecież i tak przecież miałam czas. Dochodząc do domu blondyna wpisałam kod do bramki, i weszłam na jego posesję, podchodząc do drzwi już miałam zamiar pukać, a tu mój misio otworzył już drzwi.
-Hej, jesteś przed czasem.
-Hmmmmmm, no to może zrobimy tak, że niby mnie tu nie było i przyjdę o równej 18 co ty na to??
-Nieeee chodz tu do mnie
-Ej, ej wejdzmy do domu w progu nie całuję się-powstrzymałam go 
Pociągnął mnie za rękę do środka oparł o drzwi i zaczął mnie powoli całować
-Dobra blondynku, daj mi zdjąć kurtkę.
-Ale ładnie coś pachnie-stwierdziłam wchodząc do kuchni.
-Kochanie idż do salonu zaraz podam kolację.
-Może Ci pomóc?
-Nie, poradzę sobie. 
Nie minęła chwila a Marco wszedł do salonu z dwoma talerzami spaghetti 
-Białe czy czerwone?-zapytał podnosząc do góry wino
-Czerwone.

Marco:

Podczas kolacji panowała zabawna atmosfera, żadnych kłótni, czy sprzeczek, po prostu śmialiśmy się. Po posiłku postanowiliśmy przenieść się na wygodną kanapę, stwierdziłem, że to dobry moment, aby dać Wiktorii prezent świąteczny.
-Wiki, zaraz wracam
-A gdzie idziesz?
-Zobaczysz.
Gdy zszedłem z góry poprosiłem, aby wstała.
-Kochanie, z okazji świąt mam coś dla Ciebie. Proszę -podałem jej malutkie pudełeczko
Niepewnie, i pomału zaczęła otwierać.
-Marco, ja... aja nie wiem co powiedzieć piękny jest dziękuję jeszcze z literką M.
-Obróć się założę Ci.
-Dziękuję piękny, jest ten naszyjnik. Też mam coś dla Ciebie. Proszę podałam mu pudełeczko ozdobione w świąteczny papier.
-Co to? 
-Zobacz.
-Zegarek. Dziękuję, od kilku miesięcy go kupuję. Dziękuję, Chodz tu-pociągną mnie do siebie i pocałował.
-Naprawdę Ci sie podoba? 
-Tak-uśmiechnął się
-Misiu, jeżeli nie to wszystkie zażalenia składaj do Melanii, Ona mi pomagała wybierać.
-Ojjjjjjjj, już ciiiiiiiiiiiiiii piękny jest.
Siedzieliśmy jakiś czas przytuleni do siebie, na kanapie, w końcu Wiki przerwała tą ciszę.
-Ja już chyba bedę się zbierała do domu.
-Co już? Jeszczę chwila.
-Marco która jest godzina co?
-Noo, 22. 
-No właśnie, a ja powiedziałam, że bedę przed północą.
-Mamy jeszcze dwie godziny.
-A jak pózniej wrócę do domu? 
-Odwiozę Cię.
-O nie, nie piłeś wino.
-Jedną lampkę nic mi się nie stanie.
-NIE!!!!! Piłeś, i nie będziesz wsiadał za kierownicę, zamówię sobie taksówkę.
-Ok, ale zostań jeszczę chwilkę.

Wiktoria:

Tak się zagadaliśmy, tak nam było wspaniale w naszym towarzystwie, że do domu wróciłam dopiero po północy, tak jak chciałam bezpiecznie taksówką dotarłam do domu. 


******************************
Święta, święta i po świętach, wszystko co dobre, szybko się kończy. Święta spędziliśmy w miłej atmosferze. Wigilię tak jak postanowiłam spędziłam w domu w gronie rodziny, a pierwszy dzień świąt jechałam z Marco do jego rodziny, mam nadzieję, że dobrze wypadłam. A drugi dzień świąt Reus przyjechał do nas, moja rodzina lepiej go poznała, po wizycie blondyna dowiedziałam się od moich kochanych wujków, że mam szczęście, że trafiłam na  takiego chłopaka. Dzisiaj jest 27 grudnia, jutro lecimy razem z Lewandowskimi do Dubaju na sylwestra, może trochę odpocznę od tego wszystkiego. Właśnie kończyłam pakować swój bagaż główny, jeszcze została podręczna walizka kiedy rozdzwonił się mój telefon.
-Pewnie Reus-westchnęłam, i się nie myliłam 
-"Tak, misiu?"
-"Kotku tak sobie pomyślałem, że..."
-"Wow Ty myślałeś"
-"Hhahah bardzo śmieszne, wracając do tematu tak sobie myślałem, i wymyśliłem, że może wieczorem podjadę do Ciebie i przyjedziesz do mnie, i jutro prosto ode mnie z domu pojedziemy na lotnisko co?"
-"A o której jest samolot"?
-"O 6:40, a na lotnisku musimy być o 5"
-"Coooo? O której? No dobra przyjedz wieczorem"
-"Spakowana jesteś?"
-"Jeszcze podręczna walizka i będę gotowa, a Ty?"
-"Ja już jestem spakowany"
-"Zazdroszczę, ja jeszcze nie, wiesz co kochanie ja kończę, bo muszę się dopakować"
-"Kocham cię do zobaczenia"
-"Ja też Cię kocham papapa"
No nareszcie spakowałam się, już jutro będę w gorącym Dubaju-rozmarzyłam się. Jednak ktoś postanowił mi przerwać ten spokój.
-Kto mi śmie przerywać spokój? 
-To tylko ja mogę?
-Tak , jasne wchodz wujku co Cię do mnie sprowadza?
-Jutro już lecisz?
-No, tak, ale dzisiaj już jadę do blondyna, bo jutro o 5 musimy być na lotnisku.
-Mam nadzieję, że wujkiem nie zostanę co??
-Spadaj-rzuciłam w niego poduszką
-Ojj przecież żartuję, wiem,że nie jesteś taka głupia.
-Proszę-krzyknęłam, gdy ktoś znowu pukał do drzwi
-Dzień dobry-przywitał się Marco
-Cześć-podali sobie ręce-a Ty zwrócił się do mnie pamiętaj
-Tak wiem, będę pamiętać-uśmiechnęłam się
-Dobra to ja uciekam do nich na dół, nie będę Wam przeszkadzać zakochańce.
-Gotowa?-zapytał blondyn
-Chyba tak-rozejrzałam się po pokoju- tak gotowa.
-To co jedziemy? 
-A która godzina 18.
-To wezmiemy walizki zejdziemy na dół, trochę jeszcze posiedzimy i pojedziemy już. Dobrze?
-Mi pasuje-nie no ten jego uśmiech, jest zabójczy.
Marco mój siłach wziął moje obie walizki, ja zabrałam tylko torebkę i zeszliśmy na dół.

Marco:

Zeszliśmy z Wiktoria na dół, usiedliśmy na kanapie razem ze wszystkimi, i swobodnie rozmawialiśmy, żartowaliśmy, jej reszta rodziny naprawdę jest fajna,polubiłem ich myślę,że oni mnie też. Zatraciliśmy się w czasie i  gdy spojrzałem na zegarek wskazywał on już godzinę 20.
-Wiktoria, my już chyba będziemy się zbierać co?
-Ojeju już 20? Tak będziemy się już zbierać. Jutro o 4 musimy wstać nie wiem jak to zrobię.
Wstaliśmy i udaliśmy się na korytarz, a reszta za nami.
-Córciu dzwoń, jak wylądujecie.
-Oczywiście mamo, nie martw się. 
-Córeczko na pewno odezwij się.
-Dobrze tatusiu, nie zapomnę.
Pózniej przyszedł czas na pożegnanie się z resztą rodziny.
-Tylko pamiętaj malutka co mówiłem-szepnął mi do ucha mój chrzestny
-Będę pamiętać-a tak w ogóle to spadaj zaśmiałam się.
Gdy już ze wszystkimi pożegnaliśmy się, to wyszliśmy z domu i wsiedliśmy do Astona. 
-Kotek którą walizkę mam brać do domu?
-Żadnej, są jeszcze jakieś moje ciuchy w twojej garderobie nie?
-No, jakieś są, to co zajeżdzamy do domu, ja idę po swoje walizki, wkładam do samochodu i idziemy spać?
-Tak, jedyne o czym teraz marzę, to wygodne łóżko, bo jutro inaczej nie wstanę.

Wiktoria:

Tak jak Reus mówił, weszliśmy do domu i poszliśmy do góry, Marco po swoje walizki, a ja po jakąś piżamę i poszłam do łazienki wykapać się. Po szybkim prysznicu udałam się prosto do sypialni blondyna, zdziwiłam się, że Marco jeszcze nie ma. Ale nie zmartwiłam się tym, położyłam się na łóżku i nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

RANO

Nieeeeeee kto wymyślił budzik, spać-jęknęłam
-Kotku wstawaj jest już 4, za pół godziny musimy wyjeżdzać, raz, raz wstajemy.
-No już, zrobisz mi herbatkę?
-Już czeka na Ciebie, w kuchni razem ze śniadankiem.
-Kochany jesteś, a teraz zmykam pod zimny prysznic, może się rozbudzę.
-Tylko szybko.
-Mhhhhhh
Po zimnym prysznicu trochę się rozbudziłam, wróciłam do sypialni, wybrałam ciuchy, ubrałam się w nie, i udałam się do kuchni.
-Jak zjem śniadanie idę umyć zęby i możemy jechać.
-Mamy akurat jeszcze 10 minut.
Zjadłam szybko śniadanie, posprzątałam ze stołu, i niczym torpeda popędziłam do łazienki umyć zęby i poprawić makijaż.
-Wiktoria!!!!!!!!!! pospiesz się
-Już idę. No możemy już jechać.
Droga na lotnisko zajęła nam 30 minut, o równej 5 wjeżdżaliśmy na parking, na którym mamy zostawić samochód.
-Chodz idziemy, Lewy z Anią już na nas czekają-podszedł do mnie blondyn i złapał za rękę.
Wchodząc na lotnisko od razu zauważyłam Państwa Lewandowskich, gdyż nie było dużego ruchu.
-Hej, Wam-przywitałam się, gdy podeszliśmy do nich.
-Cześć zakochańce. 
-Dobra, chodzcie na odprawę.
Gdy oddaliśmy walizki, poszliśmy dalej aby przejść przez bramki, i na spokojnie czekać na nasz lot. Po półtorej godzinie, ustawialiśmy się w kolejce do wejścia do samolotu. Wreszcie nadeszła nasza kolej. Gdy już siedzieliśmy w samolocie, obok mnie oczywiście siedział blondyn, a  przed nami Ania z Lewym.
-Mam nadzieję, że te wakacje bedą najlepsze.
-Tak, będzie kochanie-blondyn złączył nasze dłonie.
-Marco, mam jakieś złe przeczucia, że coś się stanie.
-Kotek, nie myśl, wszystko będzie ok, zobaczysz

****************************************************
Kochani postanowiłam na razie nie zawieszać bloga, wiadomo, że nie zawsze pojawi się rozdział w dany tydzień, ale mam nadzieję, że mnie trochę zrozumiecie.
Przepraszam za błędy, ale dzisiaj blogger nie chcę ze mną współpracować. Anonimki mogą już komentować.
Pozdrawiam i do następnego.
P.S. 
dortmunder_mädchen
Dziewczyna z przyszłością lub nie,liczy się to co teraz jest.
Może macie rację, że nie był mnie wart, jak nawet prosto w oczy nie powiedział mi tego. Kochane do następnego 💕

środa, 8 lipca 2015

Rozdział 8 + przeczytajcie notkę pod rozdziałem

                          "Marco rozmawialiśmy już o tym prawda?" 




-Za to, że byłeś taki delikatny, i czuły. Kocham Cię

-Ja też Cię kocham-Dobranoc.
-Dobranoc.

**********************
Następnego dnia

Marco:


Gdy się obudziłem, i spojrzałem w stronę mojej księżniczki, uśmiech sam wkradł mi się na usta. Podparłem głowę na dłoni i patrzyłem tak przez chwilę na Wiktorię. Ale Ona jest słodka jak śpi, cieszę się, że wczorajszego wieczoru zaufała mi.

-Cześć kochanie-pocałowałem mojego skarba w czoło gdy się obudziła.
-Cześć skarbie-zaczerwieniła się.
-Ejjj, uwielbiam gdy się rumienisz.
-Przestań wyglądam jak burak-zaśmiała się.
-Wiki-spoważniałem-jak się czujesz?
-Dobrze-spuściła głowę.
-Słoneczko nie kłam tylko powiedz prawdę jak się czujesz?
-No, przecież mówię prawdę.
-Nie, kłamiesz bo nie patrzysz mi w  oczy. Więc jeszcze raz jak się czujesz?
-Marco-podniosła swój wzrok na mnie-trochę boli mnie brzuch, a po za tym to jest dobrze. Kocham Cię.
-Ale jak, chcesz jakaś tabletkę przeciwbólową? Nie wiem, może pojedziemy do lekarza? Szpitala?
-Hahah nie wezmę zaraz jakąś tabletkę i mi przejdzie dobrze?
-Ale na pewno?
-Mhhhhhhhhh, a poza tym co dzisiaj robimy? I kiedy wracamy do domu? 
-Zobaczysz może jakiś masaż? A do domu mamy wracać jutro, popołudniu. A Ty w poniedziałek idziesz jeszcze do szkoły??
-Nie, od poniedziałku mam już wolne, no to już będzie 23 grudnia, i będę musiała pomóc w domu, ale będzie tyle osób, że może nie będę potrzebna w kuchni. Misiu? 
-Co myszko?
-Gdzie spędzasz święta?
-Wigilię u rodziców, a może w pierwszy dzień wpadnę po Ciebie i pojedziesz razem ze mną do moich rodziców?
-No, nie wiem, zobaczymy ok?
-OK.

Wiktoria:

Tak jak Marco mówił poszliśmy na masaż, byłam tak zrelaksowana, że nawet zapomniałam o swoich problemach, i rozmyślałam nad propozycją blondyna. Zastanawiałam się, jak będzie w tym Dubaju, trochę się obawiam tego sylwestra, no ale pożyjemy zobaczymy. Resztę dnia wykorzystaliśmy naprawdę mega, skorzystaliśmy chyba ze wszystkich atrakcji, jakie były w tym Spa, 
Następny dzień:
Dzisiaj już wracamy do domu, biegam po naszym wspólnym pokoju i sprawdzam, czy wszystko wzięłam, a blondyn co robi? Siedzi na łóżku i się ze mnie śmieje.
-Kotek spokojnie, bo jeszcze sobie coś zrobisz i zamiast wspólnego wyjazdu do Dubaju to będziemy jechali na pogotowie.
-Przestań, byś mi pomógł, a nie tylko się śmiejesz. O której mamy wyjeżdzać?
-Masz jeszcze godzinę, a jak się szybciej wyrobisz, to możemy miłoooo wykorzystać ten czas.
-Tak, tak pomarzyć zawsze sobie możesz.
Jechaliśmy już w stronę Dortmundu, w samochodzie panowała cisza. Gdy zadzwonił telefon blondyna.
-To mama-westchnął 
-Odbierz.
-Halo?
-.........
-Tak, właśnie wracamy do domu.
-...........
-Oczywiście, Wiki jest zadowolona, zresztą ja też-spojrzał na mnie i ja również się uśmiechnęłam.
-........
-Mamo, nie wiem, we wtorek będę u Was, a Wiktoria spędza święta w domu, bo gości będą mieli.
-..........
-No zobaczymy co da się zrobić. 
-............
-No, papa.
-Kotek, moja mama razem z Nico naciskają, żebyś przyjechała w pierwszy dzień świąt do Nas.
-Marco rozmawialiśmy już o tym prawda?
-Prawda.
Resztę drogi pokonaliśmy w ciszy.
-Wejdziesz? -zapytałam, gdy zatrzymaliśmy się koło mojego domu?
-No, nie wiem
-Obraziłeś się na mnie?
-Nie, no ale już masz chyba gości?.
-Ojjjjj no chodz poznasz moją rodzinę.
-JESTEŚMY!!!!!!!!!!!!!!!!!!-krzyknęłam wchodząc do domu
-OO znalazła się nasza zguba.
-Cześć wujku, stęskniłam się za Wami wszystkimi.
-Dzień dobry-taaaaaaaa Marco jak zawsze wie jak się zachować i od razu zrobił się poważny.
-Dzień dobry.
-Dobra chodzie tu wszyscy.
-To jest mój chłopak Marco.
-Marco, to jest mój chrzestny, to drugi wujek a to moje ciocie i moja kochana księżniczka-wzięłam ją na ręce.
-Cesc jeśtem Amelcia. A ty? 
-Księżniczko wujek Marco nie zna polskiego. Przetłumaczyłam blondynowi, co mówiła, a ten się uśmiechnął. I zaczął z nią rozmawiać po angielsku, taaaaaaaaa ta mała czarownica pomimo swojego wieku zna trochę angielski.
-Dobra koniec Marco-złapałam go za rękę-chodz
Wchodząc do pokoju blondyn zapytał
-Uuuuuuuuuu czyżby to była niemoralna propozycja?
-Przestań, jesteśmy u mnie w domu.
-No, ale ughhh no dobra.

Następny dzień:

Tak dzisiaj jest już 23 grudnia, jutro jest wigilia,a ja mocno zastanawiam się nad propozycją blondyna. Żeby pierwszy dzień Świąt spędzić u jego rodziny. 
-Mamo, tato-zawołałam schodząc ze schodów.
-Co się stało?
-Możemy porozmawiać?
-No pewnie.
-Ale... no... ten... możemy na osobności?
Rodzice spojrzeli po sobie.
-Dobrze, chodz do gabinetu.
-Słuchamy Cię.
-Bo ten no Marco chcę, abym pierwszy dzień Świąt spędziła razem z Nim u jego rodziny, i tak się zastanawiam co Wy na to?
-Curuś jak chcesz.
-No ok, ale może Marco mógłby wpaść do nas drugiego dnia?
-Córeczko tylko nie wpaść, ale przyjechać.
-Ojjjjjj dobra tato czepiasz się. Dobra to ja uciekam poinformować blondyna o tym.
Wzięłam telefon i postanowiłam powiadomić go o mojej decyzji

"Kochanie propozycja Twoja jest jeszcze aktualna "
Na odpowiedz długo nie musiałam czekać.

Od misiek :*

"Oczywiście, że tak. Zdecydowałaś się?"

Do misiek :*

"Achaa ja pierwszy dzień świąt u Ciebie, a Ty drugie dzień u Nas"

Od misiek :*

"Kocham Cię, i dziękuję, że się zdecydowałaś. Masz dzisiaj jeszcze czas, aby się spotkać?"

Do misiek :*

"Gdzie, i o której?"

Od misiek :*

" Godzina 18 u mnie, tylko przyjdz sama"

Do misiek :*

"Będę Kocham Cię, i do zobaczenia."






*******************************************************
Tak wiem zawaliłam na całej liiiinnniiiiiiiiiiii. No ale, wena mnie opuściła, a póżniej miałam problemy sama z sobą. (Powiem Wam, że każdy chłopak to świnia. )
Mam nadzieję, że ktoś to jeszcze czyta. Myślę, nad zawieszeniem bloga, no ale to jeszcze może Wy mi pomożecie mhhhhhhhhhh??? Buzka i czekam na Wasze komentarze, co do dalszej przyszłości bloga.