piątek, 10 lipca 2015

Rozdział 9

                                             "Mamy jeszcze dwie godziny"


Od misiek :*

" Godzina 18 u mnie, tylko przyjdz sama"

Do misiek :*

"Będę Kocham Cię, i do zobaczenia."
****************************

Zbliżała się godzina 17, zaczęłam się szykować na spotkanie z blondynem. Spędziliśmy razem weekend, a jemu ciągle mało, chciałby mnie na wyłączność czy co? No tak stanęłam przed szafą i zawsze ten sam problem "nie mam w co się ubrać", w końcu wyciągnęłam jasne dżinsy i dobrałam do tego czarny sweterek. Wzięłam ze sobą rzeczy i kierowałam się do łazienki, żeby jako tako się ogarnąć.
-Wybierasz się gdzieś?-usłyszałam mamę
-No tak, do Marco dać mu prezent
-O której wrócisz?
-Nie mam pojęcia, na pewno do północy.
-Ok, nie mam więcej pytań-zaśmiała się
Dotarłam w końcu do łazienki wzięłam szybki prysznic, ubrałam się w przygotowane ciuchy, włosy związałam w kitkę, i pomalowałam się leciutko.
Wszystko zajęło mi to około 30 minut. Wyszłam z łazienki, weszłam do swojego pokoju, wzięłam telefon z biurko, wyciągnęłam prezent dla blondyna z szafy i zgarnęłam torebkę z łóżka.Zeszłam na dół i kierowałam się na korytarz, ubierając botki i swoją ramoneskę krzyknęłam tylko WYCHODZĘ!!!!!
Szłam sobie powoli, bo przecież i tak przecież miałam czas. Dochodząc do domu blondyna wpisałam kod do bramki, i weszłam na jego posesję, podchodząc do drzwi już miałam zamiar pukać, a tu mój misio otworzył już drzwi.
-Hej, jesteś przed czasem.
-Hmmmmmm, no to może zrobimy tak, że niby mnie tu nie było i przyjdę o równej 18 co ty na to??
-Nieeee chodz tu do mnie
-Ej, ej wejdzmy do domu w progu nie całuję się-powstrzymałam go 
Pociągnął mnie za rękę do środka oparł o drzwi i zaczął mnie powoli całować
-Dobra blondynku, daj mi zdjąć kurtkę.
-Ale ładnie coś pachnie-stwierdziłam wchodząc do kuchni.
-Kochanie idż do salonu zaraz podam kolację.
-Może Ci pomóc?
-Nie, poradzę sobie. 
Nie minęła chwila a Marco wszedł do salonu z dwoma talerzami spaghetti 
-Białe czy czerwone?-zapytał podnosząc do góry wino
-Czerwone.

Marco:

Podczas kolacji panowała zabawna atmosfera, żadnych kłótni, czy sprzeczek, po prostu śmialiśmy się. Po posiłku postanowiliśmy przenieść się na wygodną kanapę, stwierdziłem, że to dobry moment, aby dać Wiktorii prezent świąteczny.
-Wiki, zaraz wracam
-A gdzie idziesz?
-Zobaczysz.
Gdy zszedłem z góry poprosiłem, aby wstała.
-Kochanie, z okazji świąt mam coś dla Ciebie. Proszę -podałem jej malutkie pudełeczko
Niepewnie, i pomału zaczęła otwierać.
-Marco, ja... aja nie wiem co powiedzieć piękny jest dziękuję jeszcze z literką M.
-Obróć się założę Ci.
-Dziękuję piękny, jest ten naszyjnik. Też mam coś dla Ciebie. Proszę podałam mu pudełeczko ozdobione w świąteczny papier.
-Co to? 
-Zobacz.
-Zegarek. Dziękuję, od kilku miesięcy go kupuję. Dziękuję, Chodz tu-pociągną mnie do siebie i pocałował.
-Naprawdę Ci sie podoba? 
-Tak-uśmiechnął się
-Misiu, jeżeli nie to wszystkie zażalenia składaj do Melanii, Ona mi pomagała wybierać.
-Ojjjjjjjj, już ciiiiiiiiiiiiiii piękny jest.
Siedzieliśmy jakiś czas przytuleni do siebie, na kanapie, w końcu Wiki przerwała tą ciszę.
-Ja już chyba bedę się zbierała do domu.
-Co już? Jeszczę chwila.
-Marco która jest godzina co?
-Noo, 22. 
-No właśnie, a ja powiedziałam, że bedę przed północą.
-Mamy jeszcze dwie godziny.
-A jak pózniej wrócę do domu? 
-Odwiozę Cię.
-O nie, nie piłeś wino.
-Jedną lampkę nic mi się nie stanie.
-NIE!!!!! Piłeś, i nie będziesz wsiadał za kierownicę, zamówię sobie taksówkę.
-Ok, ale zostań jeszczę chwilkę.

Wiktoria:

Tak się zagadaliśmy, tak nam było wspaniale w naszym towarzystwie, że do domu wróciłam dopiero po północy, tak jak chciałam bezpiecznie taksówką dotarłam do domu. 


******************************
Święta, święta i po świętach, wszystko co dobre, szybko się kończy. Święta spędziliśmy w miłej atmosferze. Wigilię tak jak postanowiłam spędziłam w domu w gronie rodziny, a pierwszy dzień świąt jechałam z Marco do jego rodziny, mam nadzieję, że dobrze wypadłam. A drugi dzień świąt Reus przyjechał do nas, moja rodzina lepiej go poznała, po wizycie blondyna dowiedziałam się od moich kochanych wujków, że mam szczęście, że trafiłam na  takiego chłopaka. Dzisiaj jest 27 grudnia, jutro lecimy razem z Lewandowskimi do Dubaju na sylwestra, może trochę odpocznę od tego wszystkiego. Właśnie kończyłam pakować swój bagaż główny, jeszcze została podręczna walizka kiedy rozdzwonił się mój telefon.
-Pewnie Reus-westchnęłam, i się nie myliłam 
-"Tak, misiu?"
-"Kotku tak sobie pomyślałem, że..."
-"Wow Ty myślałeś"
-"Hhahah bardzo śmieszne, wracając do tematu tak sobie myślałem, i wymyśliłem, że może wieczorem podjadę do Ciebie i przyjedziesz do mnie, i jutro prosto ode mnie z domu pojedziemy na lotnisko co?"
-"A o której jest samolot"?
-"O 6:40, a na lotnisku musimy być o 5"
-"Coooo? O której? No dobra przyjedz wieczorem"
-"Spakowana jesteś?"
-"Jeszcze podręczna walizka i będę gotowa, a Ty?"
-"Ja już jestem spakowany"
-"Zazdroszczę, ja jeszcze nie, wiesz co kochanie ja kończę, bo muszę się dopakować"
-"Kocham cię do zobaczenia"
-"Ja też Cię kocham papapa"
No nareszcie spakowałam się, już jutro będę w gorącym Dubaju-rozmarzyłam się. Jednak ktoś postanowił mi przerwać ten spokój.
-Kto mi śmie przerywać spokój? 
-To tylko ja mogę?
-Tak , jasne wchodz wujku co Cię do mnie sprowadza?
-Jutro już lecisz?
-No, tak, ale dzisiaj już jadę do blondyna, bo jutro o 5 musimy być na lotnisku.
-Mam nadzieję, że wujkiem nie zostanę co??
-Spadaj-rzuciłam w niego poduszką
-Ojj przecież żartuję, wiem,że nie jesteś taka głupia.
-Proszę-krzyknęłam, gdy ktoś znowu pukał do drzwi
-Dzień dobry-przywitał się Marco
-Cześć-podali sobie ręce-a Ty zwrócił się do mnie pamiętaj
-Tak wiem, będę pamiętać-uśmiechnęłam się
-Dobra to ja uciekam do nich na dół, nie będę Wam przeszkadzać zakochańce.
-Gotowa?-zapytał blondyn
-Chyba tak-rozejrzałam się po pokoju- tak gotowa.
-To co jedziemy? 
-A która godzina 18.
-To wezmiemy walizki zejdziemy na dół, trochę jeszcze posiedzimy i pojedziemy już. Dobrze?
-Mi pasuje-nie no ten jego uśmiech, jest zabójczy.
Marco mój siłach wziął moje obie walizki, ja zabrałam tylko torebkę i zeszliśmy na dół.

Marco:

Zeszliśmy z Wiktoria na dół, usiedliśmy na kanapie razem ze wszystkimi, i swobodnie rozmawialiśmy, żartowaliśmy, jej reszta rodziny naprawdę jest fajna,polubiłem ich myślę,że oni mnie też. Zatraciliśmy się w czasie i  gdy spojrzałem na zegarek wskazywał on już godzinę 20.
-Wiktoria, my już chyba będziemy się zbierać co?
-Ojeju już 20? Tak będziemy się już zbierać. Jutro o 4 musimy wstać nie wiem jak to zrobię.
Wstaliśmy i udaliśmy się na korytarz, a reszta za nami.
-Córciu dzwoń, jak wylądujecie.
-Oczywiście mamo, nie martw się. 
-Córeczko na pewno odezwij się.
-Dobrze tatusiu, nie zapomnę.
Pózniej przyszedł czas na pożegnanie się z resztą rodziny.
-Tylko pamiętaj malutka co mówiłem-szepnął mi do ucha mój chrzestny
-Będę pamiętać-a tak w ogóle to spadaj zaśmiałam się.
Gdy już ze wszystkimi pożegnaliśmy się, to wyszliśmy z domu i wsiedliśmy do Astona. 
-Kotek którą walizkę mam brać do domu?
-Żadnej, są jeszcze jakieś moje ciuchy w twojej garderobie nie?
-No, jakieś są, to co zajeżdzamy do domu, ja idę po swoje walizki, wkładam do samochodu i idziemy spać?
-Tak, jedyne o czym teraz marzę, to wygodne łóżko, bo jutro inaczej nie wstanę.

Wiktoria:

Tak jak Reus mówił, weszliśmy do domu i poszliśmy do góry, Marco po swoje walizki, a ja po jakąś piżamę i poszłam do łazienki wykapać się. Po szybkim prysznicu udałam się prosto do sypialni blondyna, zdziwiłam się, że Marco jeszcze nie ma. Ale nie zmartwiłam się tym, położyłam się na łóżku i nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

RANO

Nieeeeeee kto wymyślił budzik, spać-jęknęłam
-Kotku wstawaj jest już 4, za pół godziny musimy wyjeżdzać, raz, raz wstajemy.
-No już, zrobisz mi herbatkę?
-Już czeka na Ciebie, w kuchni razem ze śniadankiem.
-Kochany jesteś, a teraz zmykam pod zimny prysznic, może się rozbudzę.
-Tylko szybko.
-Mhhhhhh
Po zimnym prysznicu trochę się rozbudziłam, wróciłam do sypialni, wybrałam ciuchy, ubrałam się w nie, i udałam się do kuchni.
-Jak zjem śniadanie idę umyć zęby i możemy jechać.
-Mamy akurat jeszcze 10 minut.
Zjadłam szybko śniadanie, posprzątałam ze stołu, i niczym torpeda popędziłam do łazienki umyć zęby i poprawić makijaż.
-Wiktoria!!!!!!!!!! pospiesz się
-Już idę. No możemy już jechać.
Droga na lotnisko zajęła nam 30 minut, o równej 5 wjeżdżaliśmy na parking, na którym mamy zostawić samochód.
-Chodz idziemy, Lewy z Anią już na nas czekają-podszedł do mnie blondyn i złapał za rękę.
Wchodząc na lotnisko od razu zauważyłam Państwa Lewandowskich, gdyż nie było dużego ruchu.
-Hej, Wam-przywitałam się, gdy podeszliśmy do nich.
-Cześć zakochańce. 
-Dobra, chodzcie na odprawę.
Gdy oddaliśmy walizki, poszliśmy dalej aby przejść przez bramki, i na spokojnie czekać na nasz lot. Po półtorej godzinie, ustawialiśmy się w kolejce do wejścia do samolotu. Wreszcie nadeszła nasza kolej. Gdy już siedzieliśmy w samolocie, obok mnie oczywiście siedział blondyn, a  przed nami Ania z Lewym.
-Mam nadzieję, że te wakacje bedą najlepsze.
-Tak, będzie kochanie-blondyn złączył nasze dłonie.
-Marco, mam jakieś złe przeczucia, że coś się stanie.
-Kotek, nie myśl, wszystko będzie ok, zobaczysz

****************************************************
Kochani postanowiłam na razie nie zawieszać bloga, wiadomo, że nie zawsze pojawi się rozdział w dany tydzień, ale mam nadzieję, że mnie trochę zrozumiecie.
Przepraszam za błędy, ale dzisiaj blogger nie chcę ze mną współpracować. Anonimki mogą już komentować.
Pozdrawiam i do następnego.
P.S. 
dortmunder_mädchen
Dziewczyna z przyszłością lub nie,liczy się to co teraz jest.
Może macie rację, że nie był mnie wart, jak nawet prosto w oczy nie powiedział mi tego. Kochane do następnego 💕

4 komentarze:

  1. Superowy rozdział :)
    Mam nadzieje, że przypuszczenia Wiki się nie sprawdzą :)
    Buziaki i do następnego :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny rozdział :* czekam z niecierpliwością na następny :* :*

    OdpowiedzUsuń
  3. jak zawsze świetnie, pozdrawiam xo

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudeńko,jak każdy tu dodany;).Jestem ciekawa,co się wydarzy w następnym. Pozdrawiam i weny,weny życzę.I zapraszam do sb na nowy .;*

    OdpowiedzUsuń