sobota, 19 grudnia 2015

Rozdział 19

                            " To może, się zle skończyć. "




-Ej... Cii spokojnie,-złapałem ją za rękę-spokojnie, powiedz mi. 
-Bo lekarz, powiedział, że-spojrzała na mnie, i zacisnęła mocniej moją rękę-bo powiedział, że mogę...że ja.
-Ciiii, już spokojnie-wtuliłem się w nią.
-Bo lekarz powiedział, że ja mogę stracić, tą kruszynkę, co noszę pod sercem, bo za bardzo się denerwuje. 
***
-Ale. Wiki, proszę Cię obiecaj mi, że już nie będziesz się denerwowała, a ja nie będę Ci dawał ku temu powodów dobrze?? 
-Dobrze, Marco kocham Cię, i chcę już stąd wyjść. Proszę.
-Zobaczę co da się zrobić, a Ty się nie denerwuj, ja pójdę się lekarza zapytać dobrze?
-Mhhhh, tylko wracaj szybko-uśmiechnęła się
-Postaram się kocham Cię. 
Wychodząc z sali, napotkałem czekających Lewandowskich.
-Co z nią?-dopadła mnie Ania
-Ech, nie za dobrze.
-Co jej jest?
-Za bardzo się denerwuję, i może stracić dziecko.
-To wszystko przez Ciebie! Jak jej coś się stanie, to przy okazji tobie też, nie zostawię na tobie suchej nitki!-widać, że Ania się wkurzyła.
-Aniu, spokojnie, zobaczysz, wszystko będzie z nią dobrze, i nie będziesz musiała blondyna ruszać-uspokajał ją Lewy
-Dobra, ja idę do lekarza, bo Wiktoria chcę już stąd wyjść. 
Zapukałem, jak na kulturalnego człowieka przystało do pokoju lekarza. 

-Dzień dobry, ja chciałem się dowiedzieć, co z Wiktorią Pieszą. 
-Ach, tak zapraszam, niech Pan usiądzie-wskazał na plastikowe krzesło.  Więc tak, Pani Wiktoria, trafiła do Nas, z przemęczenia, i stresu. Co ostatnio robiła, że mogła być przemęczona?
-Nic, takiego męczącego, odpoczywała, bo my tutaj przylecieliśmy na krótkie wakacje, i nie miała, żadnych obowiązków, ani nic do robienia, odpoczywała. 
-Dobrze, a czy była taka sytuacja, że zdenerwowała się dość mocno?
-Yyyyy,-podrapałem się po głowie-niestety była. Ale, czy to mogło się odbić, na jej zdrowiu?
-Oczywiście, Panie Marco, Pani Wiktoria, jest u nas na oddziale, bo jej ciaża, jest zagrożona, i proszę mojej pacjentki nie denerwować. Bo to może, się zle skończyć. 
-Dobrze rozumiem, a jeszcze mam jedno pytanie, no może dwa.
-Proszę pytać.
-W jakim czasie moja dziewczyna będzie, mogła wyjść ze szpitala?
-Myślę, że jutro, tzn. jeszcze dzisiaj po południu. A druga sprawa?
-Czy w jej stanie, lot samolotem, nie będzie stanowił ryzyka?
-Myślę, że nie a daleki? 
-No, troszkę do Niemiec.
-To, trochę daleko, powiem tak, jeżeli Pani Wiktoria, zle się poczuje, w trakcie lotu, to proszę z samolotu zadzwonić na pogotowie, aby czekało na pacjentkę na lotnisku.
-Dobrze, dziękuję. Do widzenia.
-Do widzenia 
-I co?
-Ma odpoczywać, i się nie stresować, nawet dzisiaj wyjdzie, stąd. A jak będziemy wracać do domu, i zle się poczuje w samolocie, to od razu mam dzwonić z niego, na pogotowie, aby karetka czekała na nas na lotnisku.
-No, to dobrze, że jest już lepiej, i że lekarz pozwolił, jej yyyy... im na powrót do domu.Blondyno pilnuj się mam Cię na oku.
-Tak wiem Aniu, a może chcesz do niej wejść?
-Wiesz, miałam Cię o to zapytać, ale myslałam, że ty będziesz teraz chciał z nią pobyć.
-Ona teraz potrzebuje kobiecego towarzystwa. A ja teraz muszę się troszkę ogarnąć, i powiem Wam, że momentalnie wytrzeźwiałem. Ha, dobry sposób, na pozbycie się kaca. 
-Dobra, to lecę do niej.
Gdy Ania zniknęła w sali mojej dziewczyny postanowiłem porozmawiać z Lewym.
-Ejj Lewy słuchaj, jak to się stało, że ona zemdlała?
-Chciała, iść Ciebie szukać, ale chcieliśmy ją z Anią zatrzymać. I po jakimś czasie, i tak chciała Cię szukać, to postanowiłem zadzwonić do Ciebie, odeszłem kawałek, i usłyszałem krzyk mojej żony, że Wiki zemdlała, no i dalej wiesz, powiedziałem Ci, i próbowaliśmy ją ocucić. Wiesz co Reus?
-Mhhh?
-Zajefajnie zaczął się, no znaczy nam Nowy Rok.
-Robert, chcę Cię przeprosić, jak by nie moja głupota, to byśmy tuta teraz wszyscy nie siedzieli.
-Stary słuchaj, to owszem jest twoja wina, ale uwierz mi, jeżeli nie chcielibyśmy tutaj być, to byśmy tutaj nie byli. Ale pamiętaj przyjaciele zawsze trzymają się razem. 
-Dzięki,że Nas wspieracie. 
**********************

PRZEPRASZAM!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! No, cóz długo mnie tu nie było, ale miałam problemy ze zdrowiem, od jednego lekarza, do drugiego,szpitale itp. 
 PO DRUGIE! Zbliża się koniec semestru prawda? I ehh trochę ciężko jest w technikum i nie mam tyle czasu na bloga, co kiedyś. Mam nadzieję, że mi wybaczycie ;) I nie zasnęliście, tym powyżej. 
WESOŁYCH ŚWIĄT, i szczęśliwego Nowego Roku. 
P.S. Z Waszymi blogami jestem na bieżąco. Następny rozdział pojawi się DOPIERO w 2016 roku. 

WESOŁYCH ŚWIĄT KOCHANI ;) do następnego ;*





sobota, 17 października 2015

Rozdział 18

     "Musiałem jakoś zbajerować tę recepcjonistkę."  +Proszę przeczytajcie notkę pod rozdziałem




-Wszystkiego najlepszego kochanie-wymruczał mi na ucho
-Wszystkiego najlepszego misiu
Mam nadzieję, że te rok będzie lepszy od poprzedniego, w końcu zaczynamy od zera. 
********

Po tym, gdy powitaliśmy Nowy rok, z powrotem wróciliśmy na salę. Wspominałam już, że Marco nie nie pił? No to teraz się zmieniło, zdążyliśmy zająć swoje dotychczasowe miejsca, a On już zaczął swoją" rundkę", ja nie miałabym nic przeciwko, że chce troszeczkę sobie popić, no ale bez przesady. Już około drugiej w nocy był tak rozkojarzony, że nawet nie wiem, gdzie poszedł. Postanowiłam iść go poszukać. 
-Ooo Robert nie widziałeś Reusa? 
-Nieee a co zaginął?
-No, tak jakby-ech idę dalej szukać
-Czekaj, czekaj, chodz z Nami usiądź, On się znajdzie. 
-Ale...
-No chodz, Marco, nie jest już dzieckiem poradzi sobie, i wróci do Nas. 
-Robert, tak myślisz? No nie wiem-zawahałam się
-Ja to wiem, chodz, no chodz.
Udałam się z Lewym do Naszego wspólnego stolika, tam była już Ania, i obydwoje próbowali mnie zagadać, żebym tylko nie myślała o blondynie, gdzie się podział. 
-Ja, Was przepraszam, ale chyba powinnam iść poszukać Marco, bo naprawdę nie wiem, gdzie jest, i jeszcze w takim stanie. 
-Wiki, echhh dobra chodz zadzwonię do niego, i się zapytam gdzie jest, Ty nie możesz się tak o niego martwić. 
Przystałam na propozycję Roberta, i czekałam kiedy w końcu dodzwoni się do blondyna. 
Halo Marco? Gdzie Ty jesteś?
Tylko tyle usłyszałam, zrobiło mi się ciemno przed oczami, a później usłyszałam jeszcze krzyk Ani. I nic więcej nie pamiętam.

Robert: 

Gdy tylko zadzwoniłem do Reusa, zapytałem się gdzie jest, i usłyszałem krzyk Ani.
-Kochanie co się sta......... 
Zobaczyłem, jak Wiki leży na podłodze-Marco, do jasnej cholery, gdzie ty jesteś Wiktoria właśnie zemdlała, szybko.
Rozłączyłem się i od razu wezwałem karetkę. 
-Ej Wiki, obudz się, słyszysz-potrząsałem nią
Do jasnej cholery, otwórz oczy, słyszysz? Czemu to wszystko was spotyka,ej młoda, no obudz się! Wiki! Nie strasz nas. 
-Gdzie ona jest?-do sali wpadł Marco. Skarbie otwórz oczy słyszysz. Do cholery jasnej, dzwonie po karetkę. 

30 MINUT PÓŹNIEJ:

Marco: 

Właśnie zabrali Wiktorię do szpitala, nic mi nie powiedzieli, no zajefajnie zaczął się nasz nowy rok, kurde. I to wszystko przeze mnie. 
-Marco słyszysz mnie?-potrząsną mną Lewy
-Taaa, jasne,
-Ubieraj się i lecimy do szpitala, no szybko. 
W drodze do szpitala, byłem w innym świecie, cały czas powtarzałem sobie, że z Wiktorią wszystko musi być dobrze. 
-Kurde Lewy, dlaczego te wszystkie problemy spotykają nas? No wytłumacz mi, bo ja tego nie rozumiem! 
-Marco, spokojnie, zaraz będziemy na miejscu, i wszystkiego się dowiemy. Proszę Cię uspokój się, nerwami nic nie pomożesz, rozumiesz? 
-Rozumiem, ale.... no kurde dlaczego co???
-Ja ci na te pytanie, nie odpowiem, musisz sam, pomyśleć
Właśnie podjechaliśmy pod szpital, wyskoczyłem z samochodu, szybciej niż myślałem. Wpadłem do recepcji, i od razu zapytałem o moją dziewczynę. 
-Dobry wieczór, przywieziono tutaj moją dziewczynę Wiktorię Piesze, w której sali jest? 
-Ale Pan jest kimś z rodziny? 
-No mówię cholera jasna, że chłopakiem!
-Przykro, mi nie udzielę Panu takiej informacji, nie jest pan z rodziny.
-Zaraz mnie tu coś, strzeli, jestem jej chłopakiem, i mam prawo widzieć co z nią jest!!
-Ile razy mam panu powtarzać, że tylko rodzinie udzielamy informacji, i niech Pan na mnie nie krzyczy, bo wezwę ochronę. 
-Ale.. 
-Marco spokojnie-zjawił się koło mnie Lewy-Proszę Pani, ja jestem bratem Wiktorii, w której sali leży.
-Na pewno Pan jest bratem? 
-Tak, jestem bratem.
-Dobrze, więc Pani Wiktoria, leży w sali nr. 301, drugie piętro.
-Dziękujemy bardzo.
W drodze na drugie piętro musiałem coś się spytać.
-Lewy..a...a a ty i Wiki, naprawdę jesteście rodzeństwem??
-Co? HAHA! Nie no co ty, musiałem chyba jakoś zbajerować tę recepcjonistkę, bo tak to bym nam nic nie powiedziała. A teraz rusz się i leć do Wikii. 
Posłuchałem Roberta, i wszedłem do sali, w której leżała Wiktoria.
-Kochanie, co Ci jest?-zapytałem siadając na skraju, tego prymitywnego szpitalnego łóżka.
-Marco, ja, ja się boję.
-Ale czego, ej, proszę Cię nie płacz.
-Bo lekarz powiedział, że , bo..ja.-znowu się rozpłakała.
-Ej... Cii spokojnie,-złapałem ją za rękę-spokojnie, powiedz mi. 
-Bo lekarz, powiedział, że-spojrzała na mnie, i zacisnęła mocniej moją rękę-bo powiedział, że mogę...że ja.
-Ciiii, już spokojnie-wtuliłem się w nią.
-Bo lekarz powiedział, że ja mogę stracić, tą kruszynkę, co noszę pod sercem, bo za bardzo się denerwuje. 

***************************************
PRZEPRASZAM!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Rozdział pojawił się po miesiącu z kawałkiem, PRZEPRASZAM. Ale na to zjawisko miało wiele wpływów szkoła, swoje problemy, i brak weny (przyznaję się bez winy), otwierałam Worda, i nic pustka w głowie, nie wiedziałam, co napisać, albo pisałam jedno zdanie i koniec. Mam nadzieję, że wybaczycie mi, i nie zabijecie mnie (muszę jakiegoś bunkru sobie poszukać). Wiem, wiem, że Was wszystkich zawiodłam, sama siebie też zawiodłam, i jest mi cholernie przykro, że po takim czasie dopiero dodaje rozdział. Powiem, Wam, że rozdział 19, już się piszę, początek jest, dalej jakoś poleci (mam taką cichą nadzieję) ;) Przez ten miesiąc, zastanawiałam, się, czy nie zawiesić bloga, albo go usunąć, sama jeszcze decyzji, nie podjęłam, pod ostatnimi rozdziałami, jest strasznie mało komentarzy. Mam nadzieję, że taki po takim krótkim, i o niczym rozdziale, chociaż zostawicie, po sobie mały komentarz, nawet zwykłą kropkę, abym wiedziała, ile osób, czyta tego bloga, i czy mam go jeszcze dla kogo pisać, czy naprawdę zawiesić. Dobra koniec mojego zrzędzenia :), do zobaczenia. PRZEPRASZAM!!!  P.S. Przepraszam za jakiekolwiek błędy. Pozdrawiam. 



sobota, 12 września 2015

Rozdział 17

                               "Ty nie możesz pić"


-To, co usłyszałeś. Ona Ci miesza w głowie. I jak, Ty masz zamiar, być ze mną, przy dziecku, i jeszcze Martina? A może, Ona się do Nas, niedługo wprowadzi coo? 
-Ooooo nie!-krzyknął blondyn-tego, jest już za dużo. Każesz mi wybierać okej. Wybieram Was, ale nie mów, że mam Ciebie i dziecko gdzieś. 
-Ja, tak nie powiedziałam, tylko niedługo, jak będę miała duży brzuch, zaczniesz, co chwila latać do Martiny.
****
Po ostrej wymianie zdań z Marco,  z powrotem wróciłam do pokoju, położyłam się i próbowałam dalej zasnąć, nawet nie wiem kiedy udało mi się o wszystkim zapomnieć, i udać się do krainy Morfeusza. 

Marco:
Ja wiem, że trochę zawiodłem Wiktorię, miały to myć nasze najlepsze wakacje, a co jest? Jedne wielkie bagno, oczywiście, że niektóre chwile z Nią cieszą mnie, no ale są i też te słabe. 
Gdy zauważyłeś, że Wikii zasnęła, zacząłem analizować wszystkie dobre, i słabe strony naszego pobytu w Dubaju. Najpierw zabawne chwile w samolocie w roli głównej z Lewym, później spotkaliśmy Martinę, następnie dowiedziałem się, że zostanę tatą, kłótnia z Wiktorią, poważna rozmowa z Robertem, znowu spotkanie z Martiną, i bardzo poważna kłótnia z moją myszką. A może jest coś na rzeczy, i muszę sobie przemyśleć niektóre sprawy. No, jednak chyba tak. 
Spojrzałem na zegarek, i okazało się, że jest już prawie północ, coś długo rozmyślałem. No nic trzeba, położyć się już, aby jutro być gotowy, do zabawy, mam nadzieję, że Wiki nie odpuści zabawy sylwestrowej. 

Wiktoria:
Obudził mnie zapach kawy, przekręciłam się na drugą stronę, otworzyłam oczy trochę się zdziwiłam, gdy ujrzałam puste miejsce, na którym powinien leżeć blondyn. Czyżby się obraził o wczorajszą wymianę zdań, i czy w ogóle spał? 
Postanowiłam, wstać i poszukać blondyna, gdy niechcący strąciłam pilota od telewizora, który leżał na szafce, Marco od razu pojawił się w pokoju.
-Co się stało?
-Yyyyyyyyy.... nic, tylko pilot spadł, gdzie byłeś?
-Na balkonie-zauważyłam, że trzyma w ręce kawę, której zapach mnie obudził.
-Oooo kawa!-uśmiechnęłam się
-Ty nie możesz pić.
-Marco, łyczka
-Nie.
-No proszę, Cię małego takiego tyci, tyci łyczka, no prooooszę.
-Nie! To może zaszkodzić dziecku. 
Odwróciłam się na pięcie, i udałam się do łazienki. 
-Obraziłaś się?-usłyszałam, zza drzwi
-Nie, no wcale, tylko chcę się w spokoju doprowadzić do porządku. 
-Okej-westchnął, jak wyjdziesz z łazienki, to porozmawiamy-usłyszałam jak oddala się z pod drzwi.
Jeju, czy On musi mnie tak bardzo pilnować? Przecież od małego łyka kawy, maleństwu nic się nie stanie. 
Postanowiłam, potrzymać Marco w napięciu, baaardzo dokładną kąpiel wzięłam, umyłam włosy, i posmarowałam balsamem swoje ciało. Po około dobrych 40 minutach wyszłam z łazienki, Reusa nie było w pokoju, pewnie poszedł do Lewego-pomyślałam. 
-Wiki, ja...
-Nie Marco-przerwałam mu- posłuchaj-wzięłam głęboki wdech-dzisiaj jest sylwester prawda?
-No, tak-On jeszcze nie wiedział o co mi chodzi
-No, i dzisiaj nie chcę już sobie psuć humoru żadną Martiną, czy kimkolwiek zrozumiałeś? I nie chcę się już kłócić.
-Okeeeeeejjjj rozumiem, czyli co teraz idziemy razem na śniadanie, a później...
-A później, tam gdzie nie będzie Pani gwiazdy.
-No, dobra to chodz-złapaliśmy się za ręce i wyszliśmy z pokoju, udając się na śniadanie. 
-Oooo widzę, że Nasze gołąbeczki pogodzone.\
-Tak Roberciku dobrze widzisz-zaśmiałam się-ale wiesz co?
-Niee??? 
-Postanowiłam nie przejmować się tą paniusią, i zapomnieć o Niej, jak na razie-powiedziałam w Naszym ojczystym języku
-I bardzo dobrze kochana-Ania mnie przytuliła-nie denerwuj się, bo to może zaszkodzić, tej małej istotce-wyszeptała mi na ucho
-Wiem Aniu, wiem już wczoraj chyba coś wyczuła, bo słabo się czułam
-No, i teraz możemy się bawić-krzyknął Lewy
-Ekhh ja też tutaj jestem, czy możecie zmienić język na niemiecki?-och blondyn się bulwersuje 
-Tak, tak zaraz
-Wiki proszę Cię ja nic nie rozumiem
No i cóż musieliśmy przestawić się na niemiecki. Po dość obfitym śniadaniu, udaliśmy się wszyscy na basen.

4 godziny później:

Aktualnie jest godzina 18, a o 20 zaczyna się impreza, na której mamy się dziś bawić,    oczywiście pan Reus, leży sobie i w najlepsze śmieje się ze mnie, że nie mogę się do końca ogarnąć. 
-Marcoo-wymruczałam podchodząc do niego.
-Tak?
-Zapniesz mi sukienkę? Ploooszę!!
-Ok, chodz tutaj.

Równo o godzinie 20 stawiliśmy się na sali bankietowej, i razem z Lewymi, zaczęliśmy świętować sylwestra. 
Marco, nic nie wypił, ojjj coś dziwnego, no ale podobno chcę mnie pilnować. I niech tak zostanie. Cały czas tańczyłam albo z moim blondynem, albo z Robertem, a czasami razem z Anią opanowałyśmy parkiet. 
Chwilę przed północą wyszliśmy na taras widokowy powitać nowy rok, i odliczaliśmy. 
Marco przyciągnął mnie gdy zaczęliśmy odliczać, złączył nasze usta, w pocałunku i dopiero "odkleiliśmy" się od siebie, gdy wybiła równa północ, i powitaliśmy Nowy rok.
-Wszystkiego najlepszego kochanie-wymruczał mi na ucho
-Wszystkiego najlepszego misiu
Mam nadzieję, że te rok będzie lepszy od poprzedniego, w końcu zaczynamy od zera. 
**********************
PRZEPRASZAM!!!!!!!!!!!!!!!!
Przepraszam za to coś powyżej, kochani ja ten rozdział męczyłam dwa tygodnie
a) brak czasu
b) brak weny
Myślę nad zawieszeniem na jakiś czas bloga, a po drugie chyba nikt tego nie czytam.
 Kochani jeżeli moglibyście, po przeczytaniu tego rozdziału zostawić po sobie ślad w postaci komentarza, byłabym wdzięczna. 
Pozdrawiam :*

poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Rozdział 16

                      "Wiktoria, do jasnej cholery, o co Ci chodzi?"


-hahahah dobre dzieciaczku, a wiesz, gdzie był twój chłoptaś, jak Ty byłaś na noc u Ani? No więc Ci teraz powiem gdzie był. Wczesnym rankiem udał się do hotelu,a tą noc cudowną noc spędził razem ZE MNĄ.
-Że co?-zapytałam i Marco, i Martinę ze łzami w oczach

***********************

-To, co słyszałaś-już widziałam ten błysk w oczach.
Ostatni raz spojrzałam w stronę, tej wiedzmy.
-Marco??-zapytałam niepewnie-to prawda?
Już byłam na maksa wściekła
-Wiki, kochanie
-Nie dotykaj mnie-wysyczałam-tylko powiedz mi czy to prawda?
-Niee, oczywiście, że nie, tylko Ciebie kocham, i nie zrobiłbym Ci takiego świństwa.
-Tak? To dlaczego Martina, twierdzi inaczej? Co może powiesz mi, że teraz sobie wybierzesz, tak? Która lepsza?
-Wiktoria!!-ojj chyba wkurzyłam Go trochę-nic takiego nie miało miejsca, nie zdradziłem Cię. A Ty-zwrócił się do Martiny-dlaczego kłamiesz co? Myslisz, że nas skłócisz, to już wrócę do Ciebie? Nie, to co było kiedyś między Nami, dawno się skończyło, na Twoje życzenie. Więc teraz z łaski swojej zejdz, Nam z oczu. I nie pokazuj się więcej.
Nie chcąc, tego słuchać, wyrwałam rękę, z dłoni blondyna. I udałam się szybkim krokiem do hotelu. Prawie nic nie widziałam, tak miałam zamazany obraz łzami. Ale jakoś dotarłam do naszego pokoju, i od razu położyłam się na łóżku, zwinęłam się i naciągnęłam na siebie kołdrę. Nawet nie wiem kiedy usnęłam, gdyż obudził mnie trzask drzwi.
-Wiki, obudziłem Cię? Przepraszam-Marco usiadł, na krawędzi łóżka-ja już sobie razem z Lewym porozmawialiśmy z Martiną, i już nigdy, nie będzie się wtrącać się w nasze życie.
Mhhhhhhhhh tak, niech sobie mówi, co chce, ja i tak wiem, że Ona nie da nam spokoju. Odwróciłam się w drugą stronę i próbowałam, dalej zasnąć. Jutro jest sylwester, i co jutro będzie tak samo? I cały następny rok, będziemy się kłócić, przez jego byłą? A może jeszcze inne się znajdą, i sobie przypomną, że kiedyś były z moim blondynem. Właśnie moim? Już sama nie wiem, czy On mnie jeszcze kocha.
-Wiktoria, porozmawiaj ze mną.
Cisza
-Wiktoria, do jasnej cholery, o co Ci chodzi!? Powiesz mi, czy będziesz tak się obrażała, ciągle coo?
OOO nie, teraz to już przegiął.
-Tak, chcesz wiedzieć, o co mi chodzi? Już Ci mówię. Chodzi o to, że Martina we wszystko się wtrąca, i że komo zdradziłeś mnie z nią. A po powrocie do Dortmundu, niby niedaleko Ciebie gdzieś się wprowadza nie? A może jeszcze inne twoje byłe dziewczyny się odezwą, bo przypomną sobie, że było Wam razem, tak dobrze??!! Nie Marco, wybieraj, albo ja i dziecko, albo Martina.
-Wiktoria!! Dlaczego mam wybierać? Myślisz, że mi tak łatwo!?
-Marco-z powrotem usiadłam na łóżku, czułam, jak mi robi się słabo
-Ej, co jest? Wszystko okej? Wiki! Spójrz na mnie.-cały czas do mnie mówił-Powiedz coś.
-Wszy-wszy-wszystko jest do-doobrze. Tylko, -głęboki wdech- trochę zle się czuję. Chyba maluch, wyczuwa jak się denerwuje.
-Chodz, na balkon, trochę świeżego powietrza dobrze, Ci zrobi.
Złapał, mnie w pasie, i zaprowadził, na dość duży balkon. Stał za mną z tyłu, na wszelki wypadek, jak bym zasłabła.
-Już okej?
-Mhhh, tak trochę.
-Kochanie, co się dzieje? Coś słabo wyglądasz.
-Słabo, mi. Pomożesz dojść mi do łazienki?
-Ejj, co Ci? Tak, chodz.
Marco zaniósł, mnie do łazienki, a ja od razu pochyliłam się nad toaletą, i zwróciłam całe śniadanie.
-Malutka,-mój blondyn podszedł do mnie, odgarnął mi włosy, do tyłu-co się dzieje?? Coo?? Co mogę zrobić, żebyś lepiej się poczuła?
-Chcesz, coś zrobić, abym lepiej się poczuła?
-Tak, bo widzę, że coś Cię męczy.
-Przestań spotykać się z Martiną, nawet "przypadkiem".
-Czego, Ty ode mnie wymagasz?
-To, co usłyszałeś. Ona Ci miesza w głowie. I jak, Ty masz zamiar, być ze mną, przy dziecku, i jeszcze Martina? A może, Ona się do Nas, niedługo wprowadzi coo?
-Ooooo nie!-krzyknął blondyn-tego, jest już za dużo. Każesz mi wybierać okej. Wybieram Was, ale nie mów, że mam Ciebie i dziecko gdzieś.
-Ja, tak nie powiedziałam, tylko niedługo, jak będę miała duży brzuch, zaczniesz, co chwila latać do Martiny.
**********************************
Iiii jest następny z opóznieniem. Ale dzisiaj jest dzień bloga, i dlatego rozdział został dodany dzisiaj.
Niestety rozdziały, w czasie roku szkolnym mogą nie pojawiać, się regularnie. Wiadomo powód? SZKOŁA!!!!!!!! koniec wakacji? No chyba nie :(
Dzisiaj totalna załamka, koniec wakacji, jeszcze piłkarze BVB, w ostatni dzień okienka opuszczają Dortmund. Szkoda gadać.
Powodzenia w szkole, taaa niestety.
Buziaki, i do następnego:)
P.S. Przepraszam za błędy.
P.S.2 Proszę zostawiajcie linki do blogów w zakładce informowani, jeżeli chcecie, abym Was informowała o nowościach

niedziela, 23 sierpnia 2015

Rozdział 15

                                      "Cicho, maleńka"



-Mhhhhhhhhh Kocham Cię
-Ja Ciebie też księżniczko, chodz dołączymy do nich. 
Udaliśmy się do odpoczywających Lewandowskich
*******

Wiktoria:


Po prawie całodziennym lenistwie, na jachcie udaliśmy się do swoich pokoi ogarnąć się, a potem na obiecane zakupy. 

Razem z Anią chodziliśmy od sklepu do sklepu, a Nasi Panowie mieli już dosyć. 
-Marco, a może ta?-pokazałam śliczną

sukienkę
-Wiki, a może znajdziesz jeszcze inną? 
-Nie podoba Ci się?
-Podoba się, ale może znajdziesz która będzie pasowała do mojej kreacji?
-No dobra-westchnęłam, i dalej udałam się na poszukiwania, tej jedynej sukienki, i butów. 
-Wikuś masz już coś?-zapytała mnie Ania
-Nie-westchnęłam, miałam, ale Marco się nie podobała. I szukam dalej. 
-Chodz pomogę Ci. A panowie, niech sobie odpoczywają, zawołamy Was, jak będziemy potrzebować tragarzy-obie się zaśmiałyśmy, i oddaliliśmy się na poszukiwanie kiecki. 
Obeszliśmy, już wszystkie sklepy, został nam OSTATNI i jak nic nie znajdę, to będę w czarnej kropce. 
Owszem były piękne sukienki, ale ceny, też były piękne.
-Wiktoria, spójrz jaka śliczna
-Śliczna, naprawdę
-Ojej, tak śliczna kochanie musisz ją przymierzyć, nie wiadomo skąd wziął się tu Reus. 
-Ok, idę poszukać swojego rozmiaru. Weszłam do przymierzalni, przebrałam się w sukienkę, i naprawdę wyglądała pięknie na mnie. I jak?-zapytałam wychodząc z przymierzalni. 
-Wow!-Ania razem z Robertem się zachwycali 
-Ślicznie-podszedł do mnie Marco, kupujemy od razu.
-Ale, ta sukienka wiesz ile kosztuje?
-Nie  nie wiem.
-450 Euro
-Warta swojej ceny-szepną mi do ucha
-Marco,-westchnęłam, ja nie kupie takiej drogiej sukienki
-A kto powiedział, że Ty ją kupisz?
-Ale powiedziałeś, że kupujemy od razu.
-Właśnie KUPUJEMY, przebieraj się, a potem mi ją dasz i ja idę do kasy.
-Ale..
-Cicho, maleńka. Ja Cię zaprosiłem na zakupy? Obiecałem? Obiecałem. Więc nie marudz, tylko dawaj szybko.
-Głupi jesteś-zaśmiałam się
-Też Cię kocham 
-Wiem, ja Ciebie też. 
Weszłam z powrotem do przymierzalni, przebrałam się w swoje poprzednie ciuchy, wyszłam i blondyn już czekał, abym dała mu sukienkę, i udał się do kasy. Nie chciałam, aby płacił za mnie, ale jak On się uprze to nie ma mocnych. 
-Marco, to może chociaż po połowie zapłacimy co?
-Nie, słoneczko-zaśmiał się ja płacę.
-No, ale.
-Nie ma ale.
-Mam focha na Ciebie.
-Mhhhhhhhhhh ta
-No naprawdę, ok zgodzę się pod jednym warunkiem.
-Jakim?
-Że nigdy już mi nic nie kupisz?
Mój blondyn przez chwilę się zastanawiał, a po chwili się zgodził.
-No, to od tej pory nic mi już nie kupujesz.
-Mylisz się-zaśmiał się.
-No, ale się zgodziłeś.
-Tak, zgodziłem się, ale Ty zle zinpretowałaś zdanie.
-Jak? O co Ci chodzi?
-No tak, Ty kupujesz, ale ja płacę.
-No ej,
-Ej to mówi gej.
-Przestań. misiu.
-Dobra, dobra już się poddaje. 
Resztę zakupów spędziliśmy w miłej atmosferze, tylko pod koniec, gdy wychodziliśmy z ostatniego sklepu spotkaliśmy niespodziewanego gościa.
-Marco-jęknęłam widząc Martinę
-Kicia spokojnie, nie martw się-złapał mnie za rękę
-Ufam Ci, i mam nadzieję, że nie zawiedziesz mnie co?
-Spokojnie
-Ooo kogo ja widzę?-taaa ona myśli, że przypadkowo na siebie wpadliśmy, ale ja już miałam swoją teorię.
-Hej-no tak Marco jak zwykle uśmiechnięty.
-Ooo widzę, że razem wybraliście się na zakupy, hej Ania, i Robert. 
-Hejjjjj-powiedzieli niepewnie? Nie wiem spojrzałam na nich błagalnym wzrokiem, aby jak najszybciej się wykręcić z jej towarzystwa.
-O widzę, że już zdążyłaś naciągnąć Marco na nowe fatałaszki coo? Przyjemnie jest robić zakupy, za czyjeś pieniądze nie?
-Wiesz co?-tak zwróciłam się do niej bezpośrednio- ja go nie naciągam na nic, ale Ty doskonale wiesz, jak to jest robić zakupy za czyjąś kasę nie? 
Ocho chyba ją zdenerwowałam i teraz ja jestem górą. Chociaż raz mam satysfakcję.
-Ty nic, o mnie nie wiesz.
-Martina, Ty też o moich, a nie przepraszam naszym życiu nie wiem, także lepiej bym Ci radziła nie wchodzić ze swoimi butami w czyjeś życie. Zrozumiałyśmy się?-że niby ja jestem taka odważna? Wow, nawet o tym nie wiedziałam. 
-hahahah dobre dzieciaczku, a wiesz, gdzie był twój chłoptaś, jak Ty byłaś na noc u Ani? No więc Ci teraz powiem gdzie był. Wczesnym rankiem udał się do hotelu,a tą noc cudowną noc spędził razem ZE MNĄ. 
-Że co?-zapytałam i Marco, i Martinę ze łzami w oczach

**************************
Trochę opóźniony, no ale jest, no może tak zostawiam go bez komentarza, bo nie wyszedł taki jak chciałam. 
A teraz mam do Was, prośbę, jeżeli chcecie, być informowani o nowych rozdziałach, to bym Was ładnie prosiła, o zostawianie swojego bloga, w zakładce INFORMOWANI. Gdyż z każdym nowym rozdziałem, nie wiem kogo mam informować. 
Życzę Wam, kochani, jak najlepszego ostatniego tygodnia wakacji :(. Kiedy to minęło? Dobra nie zanudzam Was do następnego :*


sobota, 15 sierpnia 2015

Rozdział 14

                                 "Reus o czym Ty myślałeś"


-Wiesz w jakim jest stanie? Jest załamania, że nie chcesz tego dziecka. 
-Ale, ta sprawa z Martiną to przecież nic takiego.
-Człowieku posłuchaj siebie samego, jak to nic wielkiego? Ona chcę Cię uwieść, Ty tego nie widzisz? I rozdzielić Ciebie i Wiktorię. 
************************
Ania:

Robert poszedł na balkon aby zadzwonić do Reusa, i powiedzieć mu co myśli, a ja muszę porozmawiać z Wiktorią, chociaż i tak dużo już mi powiedziała. Współczuję jej, że znalazła się w takiej sytuacji. To jest trochę dziwne, że była narzeczona Marco, zjawia się z nie wiadomo skąd i chce rozwalić ich związek, jeszcze podobno przeprowadza się do Niemiec, niedaleko blondyna. Coś mi to wszystko śmierdzi. 
-Oj Wiki, zobaczysz wszystko się ułoży, będziecie wspaniałymi rodzicami. A ta cała Martina niech spada tam gdzie pieprz rośnie. 
No nareszcie moja rozmówczyni uśmiechnęła, się, w tym samym momencie do pokoju wszedł Lewy.
-Wikuś, posłuchaj mnie, dzisiaj zostajesz u Nas okej? 
-Nie, Robert, ja wrócę do siebie.
-Wiktoria, to nie jest dobry pomysł, żebyś przebywała, teraz z blondynem w jednym pokoju. 
-Dlaczego? Nie, nie mów, że jest tam ta kretynka!!
-Uspokój się, jej nie ma tam, Reus musi, sobie przemyśleć, wszystko co mu powiedziałem. Niech, teraz przemyśli, zachowanie Martiny, bo Ona coś kombinuje. 
-Tak, kochana, zostajesz dzisiaj u Nas-poparła mnie Ania
-No, ale Wy chcecie pobyć sami, a ja będę Wam przeszkadzać.
-Ejjj kochana spokojnie nie będziesz przeszkadzać. Roberta wygnamy na kanapę spać, a My kochana prześpimy się w tym ogromnym łóżku co?? Mhhhhhhhh?
-No, dobra-nareszcie uśmiechnęłam się-tylko jest jeden problem-podrapałam się po głowie.
-Co się stało?
-Hahah Lewy, nie denerwuj się, tak, ha ha. Nie mam w czym spać-zrobiłam kwaśną minę.
-To nie problem kochana, mówisz mi co chcesz i ja pójdę do Waszego pokoju-zaproponowała Ania
-Naprawdę? Kochana jesteś-przytuliłam ja-co ja bym bez Ciebie zrobiła? 
-Ej a ja? Jestem juz tu niepotrzebny?-zbulwersował się Lewy
-Hahaha chodz tu Ty moja Lewizno-no i jednak posłuchał się Ani, i prawie Nas zgniótł, przytulając Nas obie. 

Następnego dnia: 

Marco:

Wczorajszą noc Wiki, spędziła u Lewandowskich. Rozumiem ją, że nie chciała wczoraj ze mną rozmawiać, ale mam nadzieję, że dzisiaj porozmawiamy już, bez żadnych krzyków. Właśnie szykowałem się na śniadanie, tak mi się nie chciało iść, ale miałem nadzieję, ze spotkam tam moją dziewczynę. Wychodząc z łazienki usłyszałem, jak ktoś próbuje otworzyć drzwi, a chwilę po tym w pokoju pojawiła się Wiktoria.
-Kochanie-podszedłem do niej-martwiłem się.
-Byłam u Ani,a teraz mnie puść, chcę wziąść prysznic. 
-Porozmawiamy?-zapytałem z nadzieją
-A mamy o czym? 
-Wiki! Oczywiście, że mamy o czym.
-Tak, to o czym,a może o kim mhhh?
-O Nas. 
-No, tak o Nas, właściwie, to chcę się Ciebie coś zapytać-usiadła na łóżku.
-Proszę pytaj.
-Marco, Ty chcesz to dziecko?
-Wikuś,-kucnąłem koło niej-oczywiście, że chcę, nie pragnę niczego innego, ale dlaczego pytasz?
-No, bo, ta cała Martina, Ona ciągle się do Ciebie klei, i dobrze wczoraj Lewy powiedział, że Ona chce Cię uwieść.
-Nie, Wiktoria to jest już zamknięty rozdział. Teraz jesteście Wy, rozumiemy się?
-Tak, Marco?
-Słucham?
-Kocham Cię
-Też Was kocham, dobra a teraz chodz na śniadanie. 
Razem, szczęśliwy udaliśmy się na śniadanie, na stołówce już byli Ania z Robertem.
-Oo ooo widzę, że Nasi zakochańce pogodzili się-zaczął Lewy
-Robert, przestań-zaczęła Go uspokajać Ania
-Ale, kochanie dlaczego? A ty-zwrócił się do mnie-porozmawiamy sobie później.
Reszta śniadanie minęła w miłej atmosferze, śmialiśmy się, i myśleliśmy co by tu zrobić w przedostatni dzień starego roku. Postanowiliśmy wynająć jacht na kilka godzin,a później udać się z naszymi partnerkami na "małe zakupy". Udaliśmy się do swoich pokoi, aby się ogarnąć. Po niecałej godzinie byliśmy gotowi do opuszczenia hotelu. Całą naszą czwórką udaliśmy się na jacht, który razem z Robertem zarezerwowaliśmy. Wypłynęliśmy z portu, i dotarliśmy na środek morza, zatrzymaliśmy się, i tak sobie staliśmy na środku wody. 
-Reus chodz, pogadamy, a dziewczyny niech się opalają-oho poważna rozmowa z Lewym się szykuję.
Udaliśmy się na dziób wielkiego jachtu.
-Marco, o co chodzi z tą Martiną?
-Nic.
-Jak, to nic Wiktoria wczoraj była tak załamana, że wez nic nie mów! Ona powiedziała Nam wczoraj, że Ty nie chcesz tego dziecka. I jak będzie już wysoko w ciąży, to ją zostawisz dla Martiny, bo będzie szczuplejsza od niej, i Ty już nie będziesz jej chciał. Mało tego, Ona się boi, co powiedzą jej rodzice, Reus o czym Ty myślałeś, jak pojechaliście na ten weekend, przed świętami. A czy w ogóle myślałeś, jakie mogą być tego konsekwencje? 
-Wiedziałem.-ojjj Robert jest wściekły na mnie
-Tak! Wiedziałeś, to teraz zostaniesz ojcem, ja nic nie mam do tego, to Waza sprawa, ale Ty jesteś starszy od Wiktorii, i na dodatek jesteś facetem, powinieneś wiedzieć, jakie są konsekwencje współżycia.  Teraz ja Cię zostawię, i wszystko sobie JESZCZE RAZ przemyślisz.
Taaaaaaaaaaa Lewy ma rację, że powinienem pomyśleć, zanim wylądowaliśmy w łóżku. Cholera, rodzice Wiktorii jak się dowiedzą, że jest w ciąży, to nie wiem co Nam zrobią. 
-Marco-moje przemyślenia przerwała pewna brunetka
-Tak, kochanie.
-Chodz do Nas.
-Chwilka, usiądź musimy porozmawiać.
-Brzmi groźnie-uśmiechnęła się
-Wiki, mi nie jest do śmiechu, ehhhhhhhhh dobra jak wrócimy do Niemiec, to zanim powiemy Twoim rodzicą, to pójdziemy jeszcze raz do lekarza, aby się upewnić.
-Ok,... ale jak wyjdzie to samo to co? 
-To przecież już mamy obgadane wszystko. Dobrze?
-Mhhhhhhhhh Kocham Cię
-Ja Ciebie też księżniczko, chodz dołączymy do nich. 
Udaliśmy się do odpoczywających Lewandowskich.

***********************************
IIIIIIIII mamy 14 już ! Dla mnie Ten rozdział jest beznadziejny, no ale to Wam zostawiam do oceny. Z rozdziału, na rozdział coraz mniej komentarzy, dla Was to kilka sekund, a dla mnie motywacja do napisania szybciej rozdziału. Buziaki, i liczę na Wasze komentarze. Do następnego SIALALA BVB WYGRAŁO!!!!!!!!!!!! 4:0



SERIO????

środa, 12 sierpnia 2015

Liebster Blog Award

Bardzo dziękuję  Julia.Reus ;)  za nominowanie mnie do Liebster Blog Award. Nie spodziewałam się tego, zwłaszcza, że pierwszy raz jestem nominowana. Mam nadzieję, że w jakimś stopniu podoba się mój blog. 


1. Ulubiony sportowiec i dlaczego właśnie ten? 
   # Ulubiony sportowiec? Marco Reus. Jeju, nie wiem, dlaczego akurat On. Jest jak dla mnie świetnym piłkarzem. 

2. Reus vs Lewandowski?
  # Reus :D

3. Jaki mecz wywarł na Tobie ogromne wrażenie? 
  # Oczywiście każdy mecz BVB, jest dla mnie ogromnym wrażeniem. Ale, takim który zapadł mi w pamięci jest BVB-Real 4 brameczki Lewego.

4. Kim chcesz zostać w przyszłości i dlaczego? 
  # W przyszłości chcę zostać masażystką, albo psychologiem. Ponieważ, już od jakiegoś czasu odnajduję się w roli "masażystki", i sprawia mi to przyjemność. Jeżeli chodzi o psychologa, to chęć pracy z ludzmi. 

5. Ulubiona piosenka związana z Mundialem 2014?
  # We Are One (Ole Ola)

6. Rap vs pop?
  # Pop

7. Ulubiona WAG's ?
  # Mogą być dwie? :D Ewa Piszczek i Agata Błaszczykowska. One jako nieliczne, nie promują się przez swoich sławnych mężów. Nie pchają się na ścianki itp., jak inni.
8. Lubisz Lewandowska?  Jeśli tak to dlaczego? 
  # Napisze tak, lubię ją. Dlaczego? Ponieważ promuję zdrowe odżywianie, fizyczność aktywną. Ale czasami za bardzo wspomaga się Robertem.

9. Twoje największe marzenie...? 
  # Największe marzenie, wyjechać do Niemiec, a dokładnie do Dortmundu. I tam zamieszkać. Może kiedyś się uda, zobaczymy. :)

10. Byłaś kiedyś na jakimś meczu?  Jeśli tak to na jakim? 
  # Byłam na meczu Polska-San Marino 26 marca 2013r. 

11. Wymień 5 ulubionych piłkarzy :*
  # Marco Reus  ❤
     Łukasz Piszczek 
     Jakub Błaszczykowski 
     Kamil Glik
     Sławomir Peszko 

Moje pytania:
1. Ulubiony klub?
2. Gdybyś miała w kilka minut zdecydować się, gdzie chcesz spędzić wakacje życia, jaki kraj/miasto byś wybrała? 
3. Ulubiony sportowiec, dlaczego? 
4. Ulubiona piosenka.
5. Największe marzenie? 
6.Gdybyś mogła zrobić wywiad z kimś sławnym byłby to, dlaczego? 
7.Ulubiona pora roku? 
8. Piszę bloga bo....
9.Idealny facet to... dlaczego?
10. Co robisz w wolnym czasie?
11.Odpoczynek nad morzem czy góry?

Nominuję:

1)  http://amy-i-mario.blogspot.com/
2)  http://spelnieiamarzenia.blogspot.com/
3)  http://mr11-bvb.blogspot.com/
4)  http://serce-nie-slugaa.blogspot.com/
5)  http://newtimenewlife99.blogspot.com/
6)  http://andlovemeharder.blogspot.com/
7)  http://bvb09-love-story.blogspot.com/
8)  http://wrocjeslipamietasz.blogspot.com/




piątek, 7 sierpnia 2015

Rozdział 13

                                 "To Ty Lewy nic nie wiesz?"



-Ok dziękuję, Wam do zobaczenia-pożegnała się z nami? A może tylko z blondynem, tym piskliwym głosem.
-Marco-zapytałam niepewnie- Ona będzie z nami jadła kolację? Dlaczego?
-Oj nie denerwuj się, Ona chce poprawić, nasze stosunki.
-Taaaaaaa, poprawić. Wiesz co? Ja jestem w ciąży, a Ty się będziesz bawił w swoje byłe??? Tak, to ja może dziękuję, za takiego chłopaka i ojca mojego dziecka!-wykrzyczałam mu w twarz, a później opuściłam nasz wspólny pokój.
*********************

Wiktoria:

Wyszłam z pokoju trzaskając drzwiami, byłam cała zdenerwowana, nie wiedziałam gdzie mam się udać, a nie chciałam widzieć Marco. To miały być nasze najlepsze wspólne wakacje,a co jest? Jedno wielkie bagno za przeproszeniem, ta wariatka cały czas się wtrąca w nasze sprawy, mam jej dosyć to dopiero jest drugi dzień, a co będzie dalej?? Grrrrrrrrrr. Spacerując sobie zaszłam nad jakieś jeziorko, mimo późnej pory postanowiłam usiąść na piasku i jeszcze nie wracać do pokoju. Na razie nie chciałam jeszcze przebywać z blondynem w jednym pokoju, jeszcze mi nie przeszło. Reus ciągle próbował dodzwonić się do mnie, ale ja twardo nie odbierałam, zasypywał mnie esemesami typu "gdzie jestem"," że powinnam wracać już do hotelu, bo jest już ciemno", w sumie w tym ostatnim esemesie, miał rację, że robi się ciemno, a ja nie wiem gdzie dokładnie jestem. Postanowiłam pomału wracać do pokoju, nie spiesząc się wracałam tą samą drogą, co tu przyszłam. Wchodząc do hotelu natknęłam się na Lewandowskich.
-Wiki, co ty robiłaś tak późno sama na dworze?
-Aniu, a z kim miałam być? Mhhh? Pan Reus zajmuje cały swój wolny czas Pannie Martinie, bo podobno chcą poprawić swoje stosunki?
-Wiktoria, o czym Ty mówisz?
-To Ty Lewy nic nie wiesz? 
-No, nie? Wytłumaczysz nam to? 
-Okej, ale proszę Was, nie w naszym pokoju ok?
-Chodz, coś słabo wyglądasz-taaaaaaaaaa Ania jest bardzo spostrzegawcza
-A jak mam wyglądać, po tym jak...... a zresztą, nie ważne.
-Ważne, ważne chodz porozmawiamy.

Winda zatrzymała się na naszym piętrze, wychodząc z tego urządzenia, zobaczyłam Marco, razem z Martiną.
-Wiki, kochanie, gdzie Ty byłaś?-od razu podbiegł do mnie-Wiesz jak się martwiłem o Was?
-Martwiłeś się? Ha! To ciekawe, a co Martina pomagała Ci się rozluźnić pewnie nie? 
-O czym Ty mówisz? 
-No, nie mów mi, że nie wiesz? Cały wolny czas, poświęcasz swojej byłej, a miały to być NASZE NAJLEPSZE WAKACJE, a wiesz co jest? Wielkie, jedno bagno.
-Wiktoria-Ania złapała mnie za rękę-chodz, starczy już. Pani Lewandowska, złapała mnie za rękę i zaprowadziła do swojego pokoju. 
-A teraz nam wytłumaczysz o co Wam chodziło na korytarzu. I o czym mówił Marco, że się martwił o Was? 
-No, bo Lewy, ta Martina, to jest była narzeczona Marco, i Ona chcę wszystko rozwalić, co budowaliśmy przez te wszystkie miesiące. Oznajmiła, że przeprowadza się do Dortmundu, niedaleko Reusa. I teraz jak chce niby odbudować, ich relacje. A Reus co? Oczywiście Martina to, Martina tamto.
-Dobra tyle, rozumiemy, ale dlaczego Marco mówił, że martwił się o Was? -oj Ania chyba nie chcesz wiedzieć.
-No, bo ja.... ja. ja jestem w ciąży.
Taaaaaaaa gdy oznajmiłam im, że jestem w ciąży, momentalnie zrobiła się cisza. Teraz sobie pewnie myślą, że małolata wskoczyła klubowej 11 do łóżka, i chce go naciągnąć, na dziecko. 
-No, to chyba nic tu już po mnie- zaczęłam kierować się w stronę drzwi. 
-WIKI STÓJ!!!!!!!-krzyknął Lewy
-A po co? Na pewno sobie myślicie, że chcę Reusa naciągnąć, ale to naprawdę jego dziecko. Tylko teraz po tej akcji z Martiną zastanawiam się, czy chcę takiego ojca dla mojego dziecka-położyłam swoją dłoń na brzuchu.
-Ejjj Wiktoria-podeszła do mnie Ania-choć usiądź, teraz naprawdę nie możesz się denerwować, i My tak wcale nie myślimy. A Reus, to skończony dupek będzie, jak Was teraz zostawi. A tak w ogóle który tydzień-położyła swoją dłoń na moich brzuchu-Hej maleństwo.-zaczęła mówić do mojego brzuszka.
-Początek drugiego tygodnia. -uśmiechnęłam się

Marco:

Teraz to naprawdę wszystko spieprzyłem, ja właśnie wychodziłem szukać Wiktorii, ale Martinę spotkałem po drodze, i razem mieliśmy udać się windą na dół, ale ten pech zawsze mnie prześladuje. Akurat w tym samym czasie Wiki musiała wychodzić z windy? Na prawdę? 
Udała się z Lewandowskimi do nich do pokoju. Na pewno wszystko od niej wyciągną, dlaczego kłóciliśmy się na korytarzu. Mam nadzieję, że nie powie im o dziecku. Z rozmyśleń wyrwał mnie dzwoniący telefon. Ha Lewy dzwoni.
-Lewy, powiedz mi jak Wiki?
-Oj Marco jest naprawdę zle, zwłaszcza teraz. 
-Ale co się stało? 
-Ty jeszcze masz czelność pytać co się stało? Człowieku Ona nie może się denerwować, a Ty co? Zapewniasz jej tą rozrywkę ciągle. 
-Skąd wiesz?
-No nie, jeszcze pytaj skąd wiem, powiedziała nam, po ciężkiej rozmowie co się stało. I wiesz co Ci powiem? Że będziesz naprawdę miał trudną ją przeprosić. 
-Jest jeszcze u Was? 
-Jest, i nie wiem, czy tak łatwo ją puścimy samą, żeby poszła do pokoju. 
-Dlaczego?
-Wiesz w jakim jest stanie? Jest załamania, że nie chcesz tego dziecka. 
-Ale, ta sprawa z Martiną to przecież nic takiego.
-Człowieku posłuchaj siebie samego, jak to nic wielkiego? Ona chcę Cię uwieść, Ty tego nie widzisz? I rozdzielić Ciebie i Wiktorię. 
***********************
Iiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii jest następny. Mam nadzieję, że mnie nie zabijecie :D 
Rozdział jest tak jak obiecałam w piątek. Następny już się tworzy, już jest połowa czternastki. 
Dziękuję ZA PONAD 3000 WYŚWIETLEŃ, KOCHANI JESTEŚCIE. 
Do następnego, miłego ostatniego miesiąca wakacji! :(






poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Rozdział 12

                              "Chodz, porozmawiamy w hotelu" 



-Tak Marco, ale ja się boję.
-Spokojnie, zaraz poszukamy jakiegoś lekarza na internecie, tutaj w Dubaju.
************************************

Następnego dnia:

Marco:

Za chwilę razem z Wiktorią wychodzimy do lekarza, wczoraj znalazłem dobrą klinikę tutaj w Dubaju. Trochę się obawiam, że wpadliśmy no ale ja tam będę szczęśliwy jak się okaże, że będziemy rodzicami. Ale jest jeszcze Wiki, wczoraj do późna rozmawialiśmy co będzie JAK BY CO, wiem, że chce skończyć szkołę. No i oczywiście zostają rodzice młodej polki, na pewno nie będą zadowoleni,że ich córka w tak młodym wieku zostanie mamą, ale razem stwierdziliśmy, że zobaczymy co dzisiaj się okaże, i wtedy będziemy się martwić. 
-Wiki długo jeszcze? 
-Chwila, Marco ja...ja.. ja nie chcę tam iść-wtuliła się we mnie.
-Kochanie-spojrzałem jej w oczy musimy, iść.
-Nie, nie, nie nigdzie nie musimy iść.
-A co chcesz żyć w nie pewności?
-Chyba tak. Marco a co jeśli się okaże, że to prawda!!!!!!!!!!!
-Spokojnie, pójdziemy, i wszystkiego się dowiemy dobrze?
-Marco-jęknęła-ja nie chcę iść
-Wiktoria wszystko będzie dobrze, chodz.
Po dłuuugich namowach wreszcie udało mi się przekonać ją, że idziemy. Mam nadzieję,że cokolwiek się okaże nie zrobi nic głupiego. Wchodząc do kliniki Wiki mocniej zacisnęła moją rękę. 
-A-aaa może, ja pójdę sama do lekarza w Dortmundzie jak wrócimy?  Tak, Marco to będzie najlepszy pomysł.
-Wiktoria!-podniosłem głos, ja już nie mam do niej siły- NIE idziemy tutaj RAZEM i nie szukaj wymówki, chodz pociągnąłem ją w stron poczekalni.

Wiktoria:

Taaa Marco myśli, że to tak łatwo iść do lekarza i czekać jak na wyrok, czy jesteś w ciąży czy nie. On mów, że poradzimy sobie, ale ja w to nie wierzę, ok On może będzie wspaniałym ojcem, ale ja?? Ja matką? Zresztą jeszcze są moi rodzice jak Oni zareagują jak okaże się, że ja naprawdę jestem w ciąży?? Wyrzekną się mnie i co wtedy? Mam nadzieję, że to będzie tylko zwykłe zatrucie, a nie ciąża.
-Zapraszam-lekarz wyszedł ze swojego gabinetu i poprosił Nas do siebie.
-Marco, a może to jednak dobry pomysł żebyśmy teraz odpuścili sobie? I wtedy w Niemczech pójdziemy do lekarza??? Co??
-Wiki, nie marudz, chodz ja chcę już wiedzieć, a nie żyć w nie świadomości.
-Witam, przywitał nas lekarz- co Pani dolega?
-Od kilku dni niedobrze mi, wymiotuje.
-Dobrze-zaczął coś notować w swoim notesiku, czy jak tam to się zwie-proszę za mną-podążał do leżanki.
Oczywiście Marco razem ze mną szedł, cały czas trzymając mnie za rękę.Spojrzałam na niego przestraszona, a On co? Posłał mi ten swój firmowy uśmiech.
-Proszę się położyć, a Pana-zwrócił się do Reusa- proszę stanąć z drugiej strony.
Blondyn stanął z drugiej strony, ciągle trzymając mnie za rękę, widziałam w jego oczach, że też był przestraszony.
-Proszę podnieść bluzkę-czy ten lekarz zna jeszcze inne słowa niż tylko proszę? Taaaaaaa Ty się Wiktoria nie zastanawiaj tylko czekaj na wynik badania-skarciłam się w myślach.
-Mhhhhhhhhh, tak, ooooooooo, pięknie-ten lekarze mnie już denerwuje tylko mruczy sobie coś pod nosem-spojrzałam na Marco, On też nie wiedział o co chodzi.
-Panie doktorze?-zapytaliśmy niemal równocześnie z Reusem
-Ach, tak. Proszę spojrzeć o tutaj.-pokazał coś na tym swoim prymitywnym komputerze.
Patrze, patrze i nic nie widzę. 
-Widzą coś Państwo?
-Nieeeee-pokręciła głową.
-Dobrze, już mówię o tutaj pokazał jest  serduszko waszego maluszka. Gratulacje-uśmiechnął się- zaczyna się drugi tydzień, już Wam drukuje zdjęcie. 
Spojrzałam znowu przestraszana na blondyna, i ze łzami w oczach.
-Marco-szepnęłam
-Ciiiiiii, malutka, wszystko będzie dobrze.
Pan doktor wydrukował zdjęcie naszej "fasolki" i życzył nam powodzenia.
-Marco co my zrobimy?-zapytałam gdy tylko wyszliśmy z kliniki.
-Chodz, porozmawiamy w hotelu.
W drodze do hotelu żadne z nas nie odzywało się, każdy był zajęty swoimi myślami. Co ja teraz zrobię? Ok, jestem w ciąży, ale co na to moi rodzice, a Marco? Zostawi mnie czy wezmie odpowiedzialność za nasze dziecko? Miałam tysiąc myśli na minute. Ja się boję, mam 18 lat i co? Już mam być mamą? Nieeeeeeeeee, to jest nie możliwe.
Wchodząc razem do pokoju nie wiedziałam, jak mam się zachować, czy zacząć rozmowę czy nie? Udałam się na balkon, opierając się o barierkę myślałam.
-Porozmawiamy?-usłyszałam za sobą
Odwróciłam się zobaczyłam Reusa opierającego się o drzwi balkonowe.
-Chodz-wyciągnął do mnie rękę.
-Marco-zaczęłam gdy już siedzieliśmy w pokoju na łóżku-ja się boję.
-Wiki czego? Tego, że będziemy rodzicami, to wspaniała wiadomość.
-Ale, jak... jak my sobie poradzimy? Ja mam dopiero 18 lat, chcę skończyć szkołę, a moi rodzice to w ogóle się wściekną. 
-Wiktoria spójrz na mnie, porozmawiamy w spokoju z twoimi rodzicami jak wrócimy, i wszystko sobie wyjaśnimy. Patrz, teraz mamy grudzień początek drugiego tygodnia plus dziewięć miesięcy, czyli połowa no koniec sierpnia urodzisz, a w połowie czerwca kończysz szkołę, to wprowadzisz się do mnie i będziemy razem czekać na maleństwo. Tak?
-Jak moi rodzice się zgodzą to tak-uśmiechnęłam się do niego.
-Chodz tu do mnie. 
Wtuliłam się w Marco w niczym misia, ale ktoś nam przeszkodził bo pukał do drzwi.
-To pewnie Lewy-stwierdził mój mężczyzna- wejść krzyknął
-Hej, nie przeszkadzam wam chyba co?
Ha! Kto przyszedł? Pani Martina, jeju Ona już mi działa na nerwy. 
-Wiesz co przeszkadzasz.-tak wiem jestem wredna
-Jejciu księżniczce paznokieć się połamał, że taka bez humoru dzisiaj?
-Wiesz co tam są drzwi i proszę o opuszczenie naszego pokoju.
-Właśnie!-krzyknęła-waszego pokoju, czyli Ty nie możesz mnie wyrzucić, bo tu jest jeszcze Marco.
-Marco, proszę Cię powiedz coś, ten Pani-zwróciłam się do Reusa 
-Wiktoria proszę Cię nie denerwuj się, bo nie możesz, a Ty- zwrócił się do Martiny widzimy się wszyscy na kolacji.
-Ok dziękuję, Wam do zobaczenia-pożegnała się z nami? A może tylko z blondynem, tym piskliwym głosem.
-Marco-zapytałam niepewnie- Ona będzie z nami jadła kolację? Dlaczego?
-Oj nie denerwuj się, Ona chce poprawić, nasze stosunki.
-Taaaaaaa, poprawić. Wiesz co? Ja jestem w ciąży, a Ty się będziesz bawił w swoje byłe??? Tak, to ja może dziękuję, za takiego chłopaka i ojca mojego dziecka!-wykrzyczałam mu w twarz, a później opuściłam nasz wspólny pokój.

**************************
I jestem z poślizgiem ale jestem. 
Udało mi się dorwać do kompa, kochany wujek "użyczył" swojego laptopa,jestem aktualnie na wakacjach, i nie za bardzo miałam kiedy napisać. Ale mam nadzieję, że się nie gniewacie? Macie może jakieś pomysły? Kochane buziaki i do następnego :*



poniedziałek, 20 lipca 2015

Rozdział 11

                                            "Jego była dziewczyna"


-Pomyślimy, pomyślimy coś misiu.
Zaczęliśmy wracać równym tempem do Lewandowskich, usiedliśmy wszyscy razem na ławeczce, która była koło drabinki w basenie. 
-Marco? To Ty?-usłyszeliśmy za sobą. 
-Martina?
**********************************
Wiktoria:
Jaka znowu Martina? Co tu się dzieję? Marco, na mój widok tak się nie uśmiecha jak, na widok tej blondyny.
-Marco?-zapytałam niepewnie
-Aaa tak Wiki poznaj yyyyyyyy Martinę.
-Martina poznaj moją dziewczynę Wiktorię-objął mnie
-Cześć Wiktoria-podałam jej rękę, i wymusiłam uśmiech
-Cześć-rzuciła od niechcenia-a więc co Ty Marco tutaj robisz?
-Przyjechaliśmy na wakacje razem z Lewymi.
Taaaaaaa Oni jak zobaczyli co się dzieję, to się ulotnili do basenu, posłałam im tylko mordercze spojrzenie, aby mnie uratowali od tej sytuacji.
-Kiedy wracasz do Niemiec?
-Chyba chciałaś powiedzieć kiedy WY WRACACIE.-wtrąciłam się wiem, że to niegrzeczne, no ale Ona już mnie ładnie mówiąc lekko denerwuje
-Ciebie się nie pytałam, tylko Marco, no to więc kiedy?
-Za tyd....
-Przepraszam bardzo, a co Cię to interesuję?
-Nie odzywaj się powiedziałam, coś Ci, a ja wiem, że Ty jesteś z Marco z miłości, ale nie do niego, tylko do jego pieniędzy!!
-Wiesz co-zwróciłam się do Reusa- i może mi powiesz, że jej wierzysz co? 
-Ale Wikuś oczywiście, że w to nie wierzę, Martinie tylko tak się powiedziało. 
-Tak właśnie tak-posłała mi głupkowaty uśmieszek- Marco, a wiesz, że ja z powrotem wracam do Dortmundu?
-Wow!! A co się stało? 
-No po prostu stęskniłam się za Niemcami, i niektórymi osobami. Wieszzz będziemy niedaleko siebie mieszkać.
Nie, no ta cała martina już mnie tak denerwuje, że najchętniej bym obiła jej tą jej mordkę, jak ona się przymila do Marco, i jeszcze te słodkie oczka  grrrrrrrrrrr!.....
-Marco-powiedziałam niepewnie
-Tak Wiki?-nawet na mnie nie spojrzał
-Możesz wrócić ze mną do pokoju?
-A co się dzieję-aaa tym razem spojrzał na mnie z czułością
-Zle się czuję, niedobrze mi.
-Ty księżniczko wracaj sama sobie, Marco musi porozmawiać ze mną 6 lat się nie widzieliśmy, i wiesz no musimy to nadrobić prawda?-zwróciła się do blondyna
-Ale Martina nooooooo bo ja chyba wrócę razem z Wiktorią.
-No oj Marco wy się widzicie cały czas, a my nie widzieliśmy się 6 lat, trzeba nadrobić ten stracony czas.
Wkurzona wzięłam swoje rzeczy, i poszłam w stronę hotelu, nawet mnie nie zatrzymał, tak mnie kocha?? Chyba ten wyjazd był najgorszą rzeczą na jaki się zgodziłam. To jest dopiero pierwszy dzień, a jak ja jeszcze wytrzymam cały tydzień, jak ta wywłoka będzie tak wszędzie chodziła za nami? Nie wiem, czy nie zarezerwować sobie biletu powrotnego do Dortmundu już na jutro. Wchodząc do pokoju, poczułam wibrację telefonu, ciekawe kto do mnie się dobija. Trochę byłam zdziwiona, gdy zobaczyłam, że Melanii do mnie dzwoni.
-Halo?
-Hej, Wiktoria jak tam w Dubaju?
-Hej, Mel to zależy.
-Od czego zależy?
-Czy pytasz się, jaka pogoda, jak się bawimy? Bo twój brat bawi się zarąbiście.
-Hahah, a Ty nie bawisz się razem z nim?
-Nie Melka,Marco bawi się razem z jakąś Martiną, podobno 6 lat się nie widzieli, i muszą stracony czas nadrobić. A ja? Właśnie przyszłam do pokoju, nie chcę im przeszkadzać.
-Czekaj, czekaj Martina? 
-Yhy, kto to w ogóle jest?
-Wiktoria, ja nie chcę Cię martwić, ale Martina to jego ehhhhhh jego była dziewczyna, nikt z naszej rodziny jej nie polubił, bo Ona była taka paniusia, byli ze sobą razem 2 lata, a później, Ona stwierdziła, że nie chcę takiego chłopaka, którego ciągle w domu nie ma.
-Przecież wiedziała, z kim  jest w związku, i tak jej coś odbiło, że Marco miał mecze, treningi?
-No coś w tym stylu. Wiki ja coś Ci poradzę, ojjjjj miej na oku Marco i tą całą Martinę, ok?
-Ale czemu? A zresztą nie będę mogła go pilnować po powrocie do Dortmundu 24h.
-O czym Ty mówisz? Jakie 24 godziny?
-Bo "kochana" Martina robi wieeelki powrót do Dortmundu.
-Ooooooooo kurde. To nie za wesoło będzie. 
-Wiesz co Mel ja się później odezwę bo trochę zle się czuję.
-Ok, kochana pamiętaj miej oko na nią i Marco. 
-Teraz już wiem-westchnęłam ucałuj Nico od Nas.
-Ucałuję, papa
-Paaaaa
Gdy rozłączyłam się z siostrą Reus'a wyszłam na balkon trochę ochłonąć, po tym co powiedziała mi Mel. Opierając się o barierkę zauważyłam kogo? Och tak Pan Marco świetnie się bawił w towarzystwie pewnej blondynki, o imieniu Martina. Już mnie w środku krew rozlewała, wróciłam do pokoju wzięłam jakieś rzeczy z walizki, i udałam się do łazienki. Zamknęłam za sobą drzwi, oparłam się o nie i zjechałam w dół. Zaczęłam się zastanawiać dlaczego, Marco tak postąpił, ok ja rozumiem, że koleżanka aaa nie przepraszam była dziewczyna dawno się nie widzieli, ale do jasnej cholery tak porostu mnie olał jak szłam do pokoju. Próbowałam powstrzymać łzy które napływały mi do oczu, ale nie panowałam nad tym i mimo moich starań zaczęłam płakać. Chyba szybszy powrót będzie lepszy, niż przebywanie tydzień z tą pewną siebie blondynką, ale co mam uciekać przed problemami? A w Dortmundzie też, będę unikać jej i Reusa? W pewnym momencie usłyszałam jak otwierają się drzwi od naszego pokoju.
-Skarbie gdzie jesteś?-taaaaaa teraz to skarbie- Wiki odezwij się
-W łazience jestem co?
-Kochanie dobrze się czujesz?
-Taaa, nieeeeeee 
-Kochanie otwórz
-Marco nie.
-Otwórz bo wywarze te drzwi. 
Postanowiłam otworzyć te przeklęte drzwi, wychodząc z łazienki od razu wpadłam w ramiona Marco? Dlaczego? Bo tuż przy drzwiach stał. Próbowałam się wyrwać, ale to nic nie dało, jeszcze mocniej objął mnie ramionami. I pocałował w czoło.
-Skarbie co się dzieje?
-Nic
-Ejjjj, spójrz na mnie.
-Nie, Marco ja... ja chyba.
-Spójrz na mnie-chcąc nie chcąc spojrzałam na niego-teraz lepiej-uśmiechnął się- a teraz powiedz mi o co chodzi dobrze?
-Marco, pożycz mi na chwilę swojego laptopa.
-Proszę-podał mi swojego McBooka
Usiadłam na naszym łóżku, i zaczęłam szukać lotów powrotnych do Dortmundu, jeszcze najlepiej na dziś. No ale cholera, jak wylecę to kto będzie miał na nich oko? A  może On tylko szuka okazji, żebym wróciła i znowu będą razem??? Nieee  to nie wchodzi w grę.
-Wiktoria-powiedział dość poważnie- co Ty robisz?
-Ślepy jesteś-sarknęłam-szukam lotów do Dortmundu
-A coś się stało? Dlaczego?
-Tak, stało się Martina i Pan Marco!!
-O co Ci chodzi?
-No bo przecież szanowny Pan Reus, nie wie o co chodzi, o to ,że ta cała Martina jest ważniejsza ode mnie.
-Wiktoria-ooho Marco zły jest, bo już uniósł głos- to nie tak, to jest moja koleżanka, i długo się nie widzieliśmy.
-Koleżanka powiadasz?hahah dobre. Koleżanka, a może przyjaciółka co??? A nieeeeeee PRZEPRASZAM BYŁA DZIEWCZYNA!!!!!!!!!!!
Gdy powiedziałam, że jego była dziewczyna, zrobił wielkie oczy.
-Oooooczym Ty mówisz? Jak? Gdzie? Skąd?
-O widzisz, ja też mam swoje sposoby, na dowiedzenia się kilku spraw.
-Wiktoria-westchnął-ok to była moja dziewczyna, ALE już nie jesteśmy razem, teraz jestem z tobą i tylko Ty się liczysz. ROZUMIESZ? KOCHAM CIĘ MALEŃKA!!!!!!!!!!!!!! To już się nie powtórzy, dobrze?
-Mhhh-wtuliłam się w niego, w niczym misia, kocham Cię Marco. 
Staliśmy tak chwilę wtuleni w siebie na środku pokoju, gdy wyrwałam się blondynowi z objęć, i poleciałam do łazienki, dopadły mnie mdłości, nawet nie wiem kiedy Marco zjawił się w łazience i trzymał moje włosy.
-Ciiiiiii maleńka, zaraz przyniosę Ci herbatę dobrze? 
-Mhhhhh mruknęłam, gdy już umyłam i wytarłam buzie.
Wróciłam do pokoju, a Marco udał się na stołówkę. Leżąc na łóżku myślałam co mogło mi zaszkodzić. Stres? Długi lot samolotem? 
Moje przemyślenia, przerwał Reus.
-Jestem, proszę podał mi ciepłą herbatę.
-Wiki-zapytał niepewnie
-Tak.
-Jak się czujesz?
-Dobrze, myślę co mogło mi zaszkodzić, że wymiotowałam.
-Eeeeeeee bo skarbie widzisz-podrapał się po głowie, a może wtedy ten wypad do SPA, to wiesz może. 
-Marco c-cco- co Ty masz na my-myśli?
-Kochanie-kucnął przy mnie- może my wpadliśmy? Kiedy miałaś ostatnio..
-Nie Marco, to niemożliwe, przecież zabezpieczaliśmy się, ale z drugiej strony-spojrzałam na niego przestraszona.Od trzech dni spóźnia.Musimy to sprawdzić.
-Wiktoria, pamiętaj jak by co to sobie poradzimy, rozumiesz?-złapał mnie za ręce.
-Tak Marco, ale ja się boję.
-Spokojnie, zaraz poszukamy jakiegoś lekarza na internecie, tutaj w Dubaju.

******************************
I jestem z następnym rozdziałem. 
Co jest Wiktorii? 
Czy Martina odpuści, czy nadal będzie podrywała Marco?
Powiem tak, nigdy nie wiem jak zacząć rozdział, nie mam pomysłu, ale gdy jestem już w połowie, to bym mogła pisać, pisać i jeszcze raz pisać. Najgorzej jest mi zacząć, dlatego nie wiem kiedy następny.
Kochani buziaki i do następnego. 
P.S. Przepraszam za błędy. :*